Ale tematem dzisiejszych rozważań jest właśnie spotkanie Jezusa z Matką podczas Drogi Krzyżowej. Mimo braku udokumentowania w Ewangelii, było ono bardzo prawdopodobne. Maryja na pewno chciała towarzyszyć Synowi w tej ostatniej Drodze. Dla Jezusa to spotkanie było niewątpliwie bolesne, ale było też pocieszeniem. Bolesne, gdyż wiedział, jak bardzo Matka cierpi za każdym razem, kiedy Go bito i znieważano. Maryja mocno przeżywała w swoim sercu wszystkie upokorzenia Syna, każdą brutalność i drwiny - to było dla Jezusa podwójnie bolesne. Doświadczenie nam podpowiada, żeby ukrywać własne bóle i cierpienia przed najbliższymi, by przynajmniej im tego oszczędzić.
Lecz obecność Maryi była dla Jezusa również pocieszeniem. Wiedział, że jedynie Matka tak naprawdę Go rozumiała. I że nawet wtedy, kiedy Go nie pojmowała w pełni, to akceptowała wszystko co robił. W powołaniu Maryi było miejsce na to nadzwyczajne porozumienie między Nią a Jej Synem. Była Jego Matką, lecz także przyjacielem i towarzyszem. O ile w czasie publicznego życia Jezusa, Maryja stała w cieniu, jakby w u

Spotkanie Maryi z Jezusem ma też pewne odniesienie do naszego życia. W swojej Matce, podczas Męki - Jezus widział nas. Toteż zawsze, gdy w chwili naszego cierpienia, przyjmujemy je bez szemrania, mówiąc np "Bądź wola Twoja", tym samym stajemy się dla Niego pocieszeniem w Jego drodze na Kalwarię. Bo nawet Jezus, będąc Bogiem, na tej ziemi potrzebował pomocy Matki. Takiej pomocy potrzebuje każdy z nas, choćby był mocny, z charakterem, silny, samodzielny, pewny siebie. Jest to pomoc macierzyńska, subtelna, delikatna. W tym spotkaniu Maryi z Jezusem, nie było trzeba wiele. Wystarczyło, że przeszła, że stanęła i że spojrzała z miłością.
W naszym codziennym życiu bardzo często odrzucamy wszystko co uosabia miękkość, delikatność. Dzisiejsze spotkanie uczy nas, że dobrze jest zaufać temu co macierzyńskie!
Bo macierzyństwo to serce!
Matka to serce!
W trudzie dźwigania codziennego Krzyża, potrzeba odrobiny serca. To spotkanie Chrystusa ze swoją Matką pokazuje nam, że nie wolno gardzić sercem, że trzeba się do niego odwoływać.
I oto tu - w samym centrum Męki - spotyka się Serce Dziecka z Sercem Matki. Tak jest w moim życiu osobistym. Tak jest też w dziejach ludzkości, w dziejach Kościoła. Tak też jest w moim codziennym obowiązku.
Szukam serca, szukam Matki.
Jakaż radość z tego, że jest to Matka Najświętsza. Spotykam się na tej Drodze z tą Matką i łączę moje życie z Jej życiem. Kroki mej drogi z Jej Drogą.
I jeszcze jeden syn i jeszcze jedna matka. Ksiądz Jerzy Popiełuszko i jego matka. Każdorazowe spotkanie tych dwojga miało właśnie taki bolesno - współczujący charakter. Matka księdza Jerzego na pewno zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństw na jakie narażony był jej syn z racji swojej posługi. Ale nigdy nie odwodziła syna z obranej drogi. Już po śmierci księdza Jerzego wyraziła się jednoznacznie: "oddałam go Kościołowi i do Kościoła on należy".
Przy całej naszej uczuciowości, naszym oddaniu dzieciom, niech wzorem naszych relacji z nimi, będzie właśnie Matka Jezusa.
(Kazanie pasyjne nt 4 boleści NMP wygłoszone podczas Gorzkich Żalów w 3 niedzielę Wielkiego Postu 7.03.2010)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz