środa, 4 maja 2011

Wąska brama do Królestwa.

Tym razem coś aktualnego! Od mniej więcej miesiąca jestem posiadaczem samochodu. Po wielu latach znów mam swoje własne kółka i znowu mogę jeździć co jak zawsze sprawia mi wiele przyjemności. Nie jest to nic nadzwyczajnego, po prostu 15 letni Volkswagen Passat,
ze sporym przebiegiem, ale wciąż dobrze utrzymany i sprawia mi frajdę jeżdżenie nim. Pytano się mnie, poco ci samochód, i właściwie nie mam na to pytanie dobrej odpowiedzi, może poza tą, że lubię jeździć, że sprawia mi to frajdę. Ale widzę też, że mam z tym problemy, bo o ile normalna jazda po mieście i dalej nie sprawia mi kłopotu, nawet parkowanie zaczynam powoli opanowywać, to problemem jest dla mnie za każdym razem wjazd i wyjazd z podwórka plebanii. Strasznie wąska jest ta brama i trudno na wąskim podwórzu dobrze się przed nią ustawić, aby dobrze w nią wcelować. Podobnie jest gdy wracam do domu, trzeba się nieźle napocić by dobrze wcelować i jeszcze trzeba poczekać nim pilot otworzy bramę aby mnie wpuścić. Samochód jest długi i stojąc przed bramą mocno wystaję na jezdnię, a samochody od Placu Trzech Krzyży często już z dużą prędkością nadjeżdżają. Więc ta brama jest dla mnie pewną zmorą i źródłem upokorzeń, gdy różni ludzie kiwają z politowaniem nade mną i z lekkip politowaniem okazują mi współczucie. Ale to przypomina mi słowa z Ewangelii:
"Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują."(Mt7, 13-14)
Moje wchodzenie przez ciasną bramę do Królestwa jest właśnie pełne takich stłuczeń, zahaczeń i obtarć. Trzeba być naprawdę malutkim i pokornym, by się w tę bramę wcisnąć. W Domus Galilee jest taka szczelina,
przez którą trzeba się przecisnąć, nie można inaczej jak na czworaka i bez bagażu. Wszystko trzeba zostawić. A więc te moje upokorzenia z wjeżdżaniem w ciasną bramę na ul. Książęcej, są też dla mnie dobre, choć czasem przykro patrzeć na poobijany samochód. Ale jak do królestwa Bożego wchodzi się poprzez sakramenty chrztu i pojednania, tak i moje autko może przejść taką kurację odświeżającą, a moje upokorzenia tylko mi na dobre wyjdą.