środa, 28 sierpnia 2013

Domatowo wspomnienia.

Wiele razy już przyjeżdżałem do Donatowa, już nie pomnę od kiedy, ale pewnie od blisko 10 lat. Najczęściej latem, ale bywało, że spędzałem tu kilka dni i zimową porą. Domatowo, to wieś na Kaszubach, gdzieś w pół drogi między Puckiem a Wejherowem, trochę zagubiona w lasach. Moi kuzyni Oskarowie Wilscy wybudowali tu drewnianą chałupkę,
jako miejsce letniskowego wypoczynku dla siebie, swoich dzieci i przyjaciół. Od lat byliśmy z Marzenkę z Nimi zaprzyjaźnieni, korzystaliśmy często z ich gościnności, jeszcze gdy Ania i Mateusz byli mali. Pomieszkiwaliśmy u Nich najpierw na Zaspie, a później w Gdyni. Do Domatowa przyjechałem po raz pierwszy jeszcze za życia Marzenki, bodajże z Patrykiem, który miał coś koło 3 lat i bardzo marudził za swoją mamą Anią. Przyjeżdżałem tu i po śmierci Marzenki, w czasie wakacji. Był to okres, kiedy trochę pisałem wiersze(zamieszczałem je w blogu Wiersze Tęsknoty i inne) a także różne rozważania i opowiastki, a wśród nich Opowieści Starego Człowieka (zamieściłem sporo z nich w blogu Starego Człowieka).
Trochę przydługi ten wstęp. Piotr byłby to skomentował: Ty Tata musisz zawsze robić dłuuugieee wstępy!
Ale potrzebowałem takiego wstępu, gdyż znowu jestem w Domatowo, znowu siedzę w izdebce na pięterku
i znowu patrzę przez okno. Jak w 2007 roku. Nawet pora podobna. Właśnie wtedy 26.08. siedziałem jak dziś przy oknie i napisałem poniższy tekst

Stary Człowiek wygląda przez okno.
Stary Człowiek z zachwytem wyglądał przez okno izdebki w której umieściła go Kuzynka. Widok roztaczający się przed jego oczyma był bowiem rzeczywiście wspaniały. Szare, leniwie przesuwające się po niebie chmury, żywo kontrastowały z wszystkimi odcieniami zieleni lasów, pól i łąk. Szarzyzna chmur powodowała, że niewielki staw na wprost okna lśnił czystym srebrem, pomarszczonym lekkimi powiewami wiatru.
Wiatr był rzeczywiście leciutki, tylko najmniejsze gałązki drzew się poruszały, wpadał jednak do izdebki i chłodził nieco rozgorączkowaną twarz Starego Człowieka. Ostatnio pisanie nie szło mu zupełnie i pomysł, by opisać widok z okna spodobał się Mu się bardzo.
– Może opis czegoś z natury, wyciśnie z niego coś prawdziwego. – westchnął z nadzieją.
Za stawem, na wprost okna, teren podnosił się lekko i był pocięty szachownicą pól. Trudno byłoby ponazywać wszystkie odcienie zieleni tam występujące. Szarozielony łan żyta mocno kontrastował z ciemnozielonym poletkiem buraków, przechodzących w jeszcze ciemniejszy pas ziemniaków. Wyżej do okopowych przylegała do okopowych, żółtozielona uprawa jakiejś rośliny motylkowej.
– Może to łubin? Ale czy ja się na tym znam? Zresztą z tej odległości, któż zdoła to rozpoznać? – Stary Człowiek dalej wpatrywał się w widok za oknem.
Obok ciemnej zieleni kartofliska widniał fragment już zaoranego pola, być może po młodych ziemniakach, a dalej w prawo, zieleniło się jasno duże pole pastwiska.
Całość od góry zamknięta była pierzeją liściastego lasu, o tej porze roku jednolicie ciemnozielonego.
– Za dwa, trzy miesiące – kolorystyka się zmieni. Każde z tych drzew, będzie się pysznić wszystkimi odcieniami żółci, brązu i czerwieni, a pola będą brunatne po świeżej orce. –
Spojrzał znowu na staw. Od równo uprawionego zbocza, oddzielała staw, niechlujna połać dzikiego pastwiska, na którym kilka kęp drzew dawało nieco ciemniejsze plamy. Sam staw też był zasłonięty nieco drzewami oraz dachem stojącego obok domu.
Tak to wyglądało wtedy. A dziś? Wystarczy spojrzeć na załączone zdjęcie. Teren za stawem gdzieś praktycznie zniknął. Przez te 6 lat drzewa sporo wyrosły i zasłoniły ów malowniczy, wielokolorowy widoczek. To trochę jak z upływem czasu. Mi się wyfaje, że czas stoi w miejscu, ale gdy popatrzę na moje dzieci, na wnuki, widzę, że jednak czas upływa. Ale dla mnie jakby się cofał. Przed tymi 6 laty, kiedy pisywałem opowiadania o Starym Człowieku, sam czułem się staro. Dzisiaj obiektywnie patrząc postarzałem się o te 6 lat, a przecież duchem jakbym odmłodniał. Owszem, ruszam się wolniej, coraz bardziej niezgrabnie. Wiele czynności sprawia mi trudność, lecz duchem jakby mi lat ubywało. Przyszłość jest dla mnie tajemnicą. Nie wiem gdzie mnie Pan pośle, gdzie złożę swoje graty, ale myślę, Pan o tym wie, Pan los mój zabezpieczy. Czego mam się lękać, przed czym mam czuć trwogę? Wierzę, że kiedyś napewno dobroć Twą Panie zobaczę. I to mi wystarcza. Przynajmniej na dziś.

niedziela, 25 sierpnia 2013

Wakacje 2013 cd

Zaczynam ostatni tydzień mojego urlopu. Jak już wcześniej chyba wspominałem, pierwszy tydzień spędziłem w Licheniu goszczony przez Piotra. Kolejny w Borne Sulinowo, gdzie z kolei gościły mnie siostry Karmelitanki z Klasztoru Matki Bożej Pojednania. Tydzień temu pojechałem do Grzybowa k/Kołobrzegu. Tu z kolei wynająłem pokój w ośrodku Rekolekcyjno Wypoczynkowym "Gwiazda Morza". Właściwie dopiero tam zacząłem wracać do siebie. Nabrałem ochoty na spacery. Nie chodziłem zresztą na plażę w ciągu dnia, gdyż słońce wyraźnie mi nie służy. Szedłem na spacer nad morze dopiero wieczorem, także aby oglądać zachody słońca.
To naprawdę imponujący widok, każdego dnia inny, zależnie od kierunku wiatru, zachmurzenia itp.
Dziś po mszy świętej i śniadaniu wyjechałem do Domatowa (3,5godz jazdy). Pogoda wspaniała, słonecznie, na drodze ruch niezbyt wielki. Kilka razy zatrzymywałem się na krótki postój, starannie omijając stacje Orlenu (bojkot!). Na miejsce przyjechałem w porze obiadowej. Zastałem tu Oskara z Joanną, którzy zresztą po południu pojechali do Gdyni. Zastałem Także Huberta z Kasią i dziećmi. Oni Wracają do Krakowa jutro rano. Będę więc kilka dni sam. Oskarowie obiecali, że przyjadą, ale nie sprecyzowali kiedy. Może we wtorek, może w środę lub czwartek. Plany abym zastępował proboszcza w Leśniewie, spełzły na niczym, w Leśniewie szykuje się duża impreza i proboszcz nie może wyjechać. Będę więc tylko jeździł do Leśniewa na wieczorną mszę. Poza tym, wreszcie będę spał do oporu, nie nastawiając budzika. Oczywiście mam pisanie pamiętnika Taty, spacery i nieco zajęć obsługi koło wyżywienia. Poza tym cisza i spokój. Tego myślę mi potrzeba. A za tydzień odjazd, kierunek Warszawa. Najdłuższy w tym roku przelot. Waham się tylko, czy jechać przez Toruń (autostrada), czy przez Elbląg i Ostródę. Odległość podobna, ale ta druga kombinacja ma chyba więcej odcinków jednopasmowych, ja zawsze wolę dwupasmowe szosy.
Refleksja do zapamiętania i wykorzystania na przyszłość. Zawsze biorę za wiele rzeczy. Ubrań wziąłem dwie walizki, i jest tego cztery razy za wiele. Także czytadeł i tp zbyt wiele. Cóż człowiek całe życie się uczy a i tak durakom umirajey.

sobota, 24 sierpnia 2013

I gdzie był Bóg? - reminescencje z lektury

Pytanie zawarte w tytule posta wraca do nas jakże często. Dziś zaczerpnąłem je z Gościa Niedzielnego z 18 sierpnia 2013 roku, ale przecież już tyle razy stawialiśmy sobie to pytanie. W czasie ostatniej wojny światowej w obozach koncentracyjnych takich jak Auschwitz ludzie selekcjonowani do komory gazowej stawiali sobie to pytanie, podobnie było w łagrach Kołymy czy Workuty. Padało to pytanie podczas rewolucji francuskiej, gdy mordowano katolików w Wandei, nie chcących uznać poprawności politycznej, że wszyscy ludzie są braćmi, z wyjątkiem tych, którzy się z tego braterstwa wyłamując marząc o ancien regime. Pytanie to padało w okopach Wielkiej Wojny gdy zmagające się ze sobą armie używały trujących gazów. Także gdy bolszewicy podczas rewolucji październikowej eksterminowali księży, tak prawosławnych jak katolickich uznając ich jako nie nadających się do reedukacji. Już w bieżącym stuleciu pytanie to zadawało sobie wielu ludzi po terrorystycznym ataku na Word Trade Center. Zadawano sobie też to pytanie w Rwandzie w 1993 roku, podczas masakry dokonanej na Tutsi przez Hutu, o czym pisze Marcin Jakimowicz we wspomnianym wyżej numerze Gościa Niedzielnego. Do tego artykułu wrócę za chwilę, ale najpierw chciałbym przypomnieć co na ten temat mówi Pismo Święte.
Łk 13, 1-5
1 W tym samym czasie przyszli niektórzy i donieśli Mu o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. 2 Jezus im odpowiedział: Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? 3 Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. 4 Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? 5 Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie.
W tym krótkim fragmencie Jezus jakby podsumowuje wszystkie ludzkie tragedie, które ludzie robią ludziom. Stawia je nam jako ostrzeżenie i wezwanie do nawrócenia.
Wymieniałem wyżej różne okropności, które ludzie zgotowali ludziom. Jakimowicz we wspomnianym artykule pisze:
Gdzie był? Weźmy do ręki kalendarz. Rosja wrze, przygotowując bolszewicką rewolucję 1917 roku. Niebawem krew poleje się strumieniami. Wokół wybuchają bomby I wojny światowej. Na krańcu Europy troje pastuszków otrzymuje przesłanie mające przesądzić o losach świata. Maryja mówi, że nadejdzie jeszcze straszliwsza wojna, a Rosja zaleje świat swymi błędnymi naukami. Kto uwierzy niepiśmiennym pastuchom? Kolejny przykład. Przywołuję go nie ex cathedra, ale jako prywatne spostrzeżenie, całkowicie ufając werdyktowi Kościoła, który dotąd nie wypowiedział się o prawdziwości objawień. O Medjugorie, ukrytej w górach Hercegowiny, zabitej dechami wiosce nie usłyszałby nikt, gdyby nie jedno wydarzenie. 24 czerwca 1981 roku kilkoro dzieci ujrzało na wzgórzu Podbrdo postać kobiety. Gospa (po chorwacku Pani) przedstawia się jako: „Kralica Mira” (Królowa Pokoju).
Ludzie przypomnieli sobie ten zwrot, gdy dokładnie w 10. rocznicę objawień (przypadek?) Słowenia ogłosiła niepodległość, co dało początek krwawej wojnie na Bałkanach. Chorwacja wystąpiła z federacji Jugosławii, a armia serbska zaatakowała Słowenię. Świat osłupiał, czytając o masakrze ośmiuset w Srebrenicy, oblężeniu Sarajewa, tysiącach gwałtów…
Rwanda
Temat powracający jak bumerang. Nastolatki z Kibeho twierdzą, że widziały Matkę Jezusa. Powtarzają Jej przesłanie: „Przyszłam przygotować drogę mojemu Synowi, ale wy tego nie chcecie zrozumieć. Czas, który wam pozostał, jest już krótki”. O tych słowach ludzie przypominają sobie dopiero po straszliwej rzezi. Wracają do słów objawień, kupują książki, kserują orędzia… Bardzo płakała 15 sierpnia 1982 roku płakała. Dziewczęta ujrzały Ją przygnębioną, niezmiernie smutną, zalaną łzami. Tego dnia w Kibeho zgromadziło się ponad 10 tys. osób. Dziewczęta dotknęły piekła. Ujrzały przerażające sceny: rzeki spływające krwią, tłum mordujących się nawzajem ludzi, rozrzucone na polach czaszki, ciała bezwładnie walające się po wzgórzach. „Wszystko płonęło. Widziałam głębokie ciemne doły, głowy rozrąbane na pół” – opowiadała Alphonsine, jedna z widzących.
Po 12 latach, gdy wieczorem 6 kwietnia 1994 roku samolot prezydenta Rwandy Juvénala Habyarimany został zestrzelony nad Kigali przez „nieznanych sprawców”, Hutu sięgnęli po maczety. Kraj Tysiąca Wzgórz spłynął krwią, a widzenie stało się faktem. Paramilitarne bojówki Interahamwe, składające się głównie z członków plemienia Hutu, rozpoczęły systematyczne mordowanie ludności Tutsi. Kibeho również spłynęło krwią. Atmosfera była gęsta od agresji. W kościele stłoczył się 5-tysięczny przerażony tłum. Starcy, dzieci, kobiety. Do tej pory świątynie były azylem. Tym razem stało się inaczej. Oprawcy wybili w murze kościoła dziury. Wlali przez nie benzynę. Wrzucili do świątyni granaty. Ci, którzy nie zginęli od wybuchu, spłonęli żywcem. Dziś o wyrąbanych w murze dziurach przypominają ogromne, jaskrawe, fioletowe plamy. Rok później, w kwietniu 1995 roku, na placu objawień dopuszczono się rzezi na uchodźcach wojennych, którzy schronili się w Kibeho. Znów rzekami płynęły stosy trupów. –
Więcej z tego artykułu można znaleźć: na http://gosc.pl/doc/1663601.I-gdzie-byl-Bog
Może jeszcze tyle:
Z Kibeho płynęło przypomnienie, że cierpienia, życiowe zawirowania i rany są kanałami Bożej łaski. 15 maja 1982 roku Nathalie usłyszała: „Nikt nie wchodzi do nieba, nie cierpiąc”, a innym razem: „Dziecko Maryi nie rozstaje się z cierpieniem”. Usłyszała, że cierpienie jest sposobem na odpokutowanie za grzechy świata. Maryja wielokrotnie wzywała do szczerej, gorliwej modlitwy za świat i nieustannego szturmu do nieba w intencji Kościoła, który – jak zapowiedziała – „czekają wkrótce poważne przykrości”. Wezwała do umiłowania modlitwy różańcowej.
W tymże samym numerze Gościa znajduje się wywiad z Ojcem Andrzejem Jakackim palotynem od lat pracującym w Rwandzie. Mówi O. Andrzej:
Okrucieństwo wydarzeń w Rwandzie opisywane było w stylu: „Piekło jest puste – wszystkie diabły zgromadziły się w Rwandzie”. A Bóg był tam nieobecny? On im ustąpił? Na ziemi nie ma miejsca, które by do Niego nie należało. On nigdy nie ucieka przed złem. On zawsze wchodzi w jego centrum, by zmienić bieg wydarzeń świata i ratować człowieka, który jest autorem tego zła Szczytem interwencji Boga jest wcielenie, które wybrzmiewa przede wszystkim w tajemnicy krzyża. I tak jak na Golgocie Jezus był obecny, przyjmując konsekwencje zła - cierpienie i czyniąc z niego "materiał" odkupienia, tak był też obecny wśród tych, którzy cierpieli i umierali w Rwandzie. On był we łzach i krzyku przerażenia, w ludzkich obliczach zniekształconych przez ból, w jękach ofiar przyjmujących ciosy maczet, w płynącej krwi, w agonii każdego z maltretowanych. On umierał razem z nimi. (...) On umierał ponownie w Rwandzie jak umiera w każdym z powodu ludzkiej zbrodni.
Zetknąłem się z sądem, że ludobójstwo w Rwandzie świadczy o nikłym efekcie działań ewangelizacyjnych w tym kraju. Myślę, że to jednak opinia krzywdząca. Chrześcijaństwo w Afryce jest stosunkowo młode, zwłaszcza w porównaniu do Europy, gdzie ma już tradycję dwutysięcy lat, a przecież właśnie w Europie w ciągu tylko ostatnich 200-300 lat miały miejsce przeogromne cierpiena zadawane ludziom przez ludzi, często w imię Boga. Nie gorszmy się więc tym co zaszło w Rwandzie. Nie gorszmy się, ale potraktujmy to jako wezwanie do naszego nawrócenia.

środa, 21 sierpnia 2013

Praca w winnicy Pańskiej

W tym tygodniu jestem w Ośrodku Rekolekcyjno-wypoczynkowym "Gwiazda Morza", prowadzonym w Grzybowie k/Kołobrzegu przez księży Marianów. Jest tu odprawiana o 7.30 Msza św połączona z Jutrznią. Przypomina mi to czasy seminaryjne, kiedy takie połączenie liturgii miało miejsce. Niestety nie ma tu zwyczaju by mówić homilię, choć są księża, którzy mogliby to robić, są też wierni (wczasowicze), którym by to nie zaszkodziło. Ale jako rzekłem, nie ma takiego zwyczaju. Dzisiejsze słowo jednak jest tak piękne, że korci mnie aby parę słów komentarza zamieścić.

Wspomnienie św. Piusa X, papieża.

PIERWSZE CZYTANIE (Sdz 9,6-15)
Przypowieść o drzewach wybierających króla

Wszyscy możni miasta Sychem oraz cały gród Millo zgromadzili się i przyszedłszy na równinę, gdzie stała stela w Sychem, ogłosili Abimeleka królem.
Doniesiono o tym Jotamowi, który poszedłszy, stanął na szczycie góry Garizim, a podniósłszy głos, tak do nich wołał: „Posłuchajcie mnie, możni Sychem, a Bóg usłyszy was także. Zebrały się drzewa, aby namaścić króla nad sobą. Rzekły do oliwki: «Króluj nad nami!» Odpowiedziała im oliwka: «Czyż mam się wyrzec mojej oliwy, która służy czci bogów i ludzi, aby pójść i kołysać się ponad drzewami?» Z kolei zwróciły się drzewa do drzewa figowego: «Chodź ty i króluj nad nami!» Odpowiedziało im drzewo figowe: «Czyż mam się wyrzec mojej słodyczy i wybornego mego owocu, aby pójść i kołysać się ponad drzewami?» Następnie rzekły drzewa do krzewu winnego: «Chodź ty i króluj nad nami!» Krzew winny im odpowiedział: «Czyż mam się wyrzec mojego soku, rozweselającego bogów i ludzi, aby pójść i kołysać się ponad drzewami?» Wówczas rzekły wszystkie drzewa do ostu: «Chodź ty i króluj nad nami!» Odpowiedział oset drzewom: «Jeśli naprawdę chcecie mnie namaścić na króla, chodźcie i odpoczywajcie w moim cieniu! A jeśli nie, niech ogień wyjdzie z ostu i spali cedry libańskie»”.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 21,2-3.4-5.6-7)

Refren: Król się weseli z Twej potęgi, Panie.

Panie, król się weseli z Twojej potęgi *
i z Twojej pomocy tak bardzo się cieszy.
Spełniłeś pragnienie jego serca *
i nie odmówiłeś błaganiom warg jego.

Bo pomyślne błogosławieństwo wcześniej nań zesłałeś, *
szczerozłotą koronę włożyłeś mu na głowę.
Prosił Ciebie o życie, Ty go obdarzyłeś *
długimi dniami na wieki i na zawsze.

Wielka jest jego chwała dzięki Twej pomocy, *
ozdobiłeś go dostojeństwem i blaskiem.
Boś go błogosławieństwem uczynił na wieki, *
napełniłeś go radością Twojej obecności.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Hbr 4,12)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Żywe jest słowo Boże i skuteczne,
zdolne osądzić pragnienia i myśli serca.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.


EWANGELIA (Mt 20,1-16a)
Przypowieść o robotnikach w winnicy

Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść:
„Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy.
Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: «Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam». Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił.
Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: «Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?» Odpowiedzieli mu: «Bo nas nikt nie najął». Rzekł im: «Idźcie i wy do winnicy».
A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: «Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych». Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze.
Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: «Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty». Na to odrzekł jednemu z nich: «Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?»
Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi”.

A teraz moje 5 groszy.
Kiedy byłem małym, może 10 letnim chłopcem, byłem pod dużym wpływem mojej babci, która z nami mieszkała. Pilnowała abym odrabiał akuratnie lekcje, abym pamiętał o pacierzu i takie tam jeszcze. Otóż babcia twierdziła, że w niebie będą lepsze i gorsze miejsca, bliżej i dalej od Pana Boga. Jakie miejsce otrzymamy w niebie będzie zależeć od naszego zachowywania tu na ziemi podczas całego naszego życia. Dzisiaj gdy czytam Ewangelię o pracujących w winnicy robotnikach, muszę stwierdzić, że babcina hipoteza jakoś się mija z nauczaniem Pana Jezusa. Rozumiem dobre intencje babci, która w ten sposób chciała mnie wdrożyć w praktyki pobożnościowe, ale trzeba pamiętać, że dziecko łatwo nasiąka pewnymi myślami a gdy dorasta weryfikuje je z napotkaną rzeczywistością. Mi w każdym razie takie "staranie" się aby na dobre miejsce w niebie zasłużyć nie odpowiadało, uważałem, że wystarczy się na niebo załapać, a jakie tam miejsce będzie, to już wszystko jedno, może i lepiej gdy nie będę pod stałym nadzorem Pana Boga. Musiało minąć wiele lat abym zrozumiał, że tak naprawdę nigdy moim staraniem nie jestem wstanie na niebo zasłużyć. Zostało mi ono podarowane poprzez łaskę Bożą daną w śmierci Krzyżowej Pana Jezusa. Moje grzechy zostały darowane w ofierze krzyżowej, wina przebaczona, skreślony zapis dłużny. A niebo zostało otwarte dla mnie i dla każdego człowieka dzięki Zmartwychwstaniu Pana Jezusa. Mówi św. Paweł "łaską jesteście zbawieni, przez wiarę". A więc mam uwierzyć, że czyn zbawczy Jezusa Chrystusa dotyczy mnie, że jest to dar Bożej Miłości, na którą ja mam też miłością odpowiedzieć, czyli żyć zgodnie z przykazaniami i Ewangelią. No dobrze, ale co do tego ma dzisiejsza Ewangelii o robotnikach najmowanych do pracy w winnicy. Ma i to bardzo wiele. Jak gospodarz wychodzi na rynek szukać robotników do pracy w winnicy,
(wychodzi o różnych porach), tak i Pan Bóg szuka nas prze całe życie i na początku życia, i w młodości, w sile wieku i u schyłku naszych lat. Zawsze nam proponuje abyśmy poszli pracować w Jego winnicy. Zawsze też, bez względu na to kiedy usłyszymy jego wezwanie proponuje nam jednakową zapłatę. Ewangelicznego denara, czyli życie wieczne w niebie.
Czym więc ma być podjęcie pracy w winnicy pańskiej? Przede wszystkim uwierzenie Bożej Miłości, odpowiedzeniem poprzez wiarę na tą Miłość. Bo tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy miał życie wieczne.
dla mnie osobiście? Po moim dzieciństwie z babcią, przyszły lata bunty i niechęci do pracy w winnicy. Gospodarz winnicy był jednak wobec mnie cierpliwy i wielokrotnie proponował mi podejmowanie pracy w Jego winnicy. Jedną z Jego propozycji było zaproszenia na Drogę Neokatechumenalną, było to około godziny szóstej. A po śmierci mojej żony, już chyba dochodziła godzina jedenasta, Pan zaprosił mnie do swojej Winnicy raz jeszcze, tym razem do seminarium, ale zawsze umawiał się ze mną na denara, nie mniej i nie więcej. I Jemu niech będzie chwała i dziękczynienie.

sobota, 17 sierpnia 2013

Wspomnienie św. Jacka, prezbitera. - Rzecz o pokorze.

Dziś parę uwag dotyczących Słowa Bożego


PIERWSZE CZYTANIE (Joz 24,14-29)
Odnowienie przymierza w Sychem

Czytanie z Księgi Jozuego.

Jozue zgromadził wszystkie pokolenia Izraela w Sychem. Wtedy przemówił do całego narodu:
„Bójcie się więc Pana i służcie Mu w szczerości i prawdzie. Usuńcie bóstwa, którym służyli wasi przodkowie po drugiej strome Rzeki i w Egipcie, a służcie Panu. Gdyby jednak wam się nie podobało służyć Panu, rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie, czy bóstwom, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki, czy też bóstwom Amorytów, w których kraju zamieszkaliście. Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu”.
Naród wówczas odrzekł tymi słowami: „Dalekie jest to od nas, abyśmy mieli opuścić Pana, a służyć bóstwom obcym. Czyż to nie Pan, Bóg nasz, wyprowadził nas i przodków naszych z ziemi egipskiej, z domu niewolników? Czyż nie On przed oczyma naszymi uczynił wielkie znaki i ochraniał nas przez całą drogę, którą szliśmy, i wśród wszystkich ludów, pomiędzy którymi przechodziliśmy? Pan ponadto wypędził przed nami wszystkie te ludy wraz z Amorytami, którzy mieszkali w tym kraju. My chcemy również służyć Panu, bo On jest naszym Bogiem”.
I rzekł Jozue do ludu: „Wy nie możecie służyć Panu, bo jest On Bogiem świętym i jest Bogiem zazdrosnym i nie przebaczy wam występków i grzechów. Jeśli opuścicie Pana, aby służyć bogom obcym, ześle na was znów nieszczęścia, a choć przedtem dobrze wam czynił, wtedy sprowadzi zagładę”.
Lecz lud odrzekł Jozuemu: „Nie! My chcemy służyć Panu”. Jozue odpowiedział ludowi: „Wy jesteście świadkami przeciw samym sobie, że wybraliście Pana, aby Mu służyć”. I odpowiedzieli : „Jesteśmy świadkami”. „Usuńcie więc bogów obcych spośród was i zwróćcie serca wasze ku Panu, Bogu Izraela”. I odrzekł lud Jozuemu: „Panu, Bogu naszemu, chcemy służyć i głosu Jego chcemy słuchać”.
Zawarł więc Jozue w tym dniu przymierze z ludem i nadał mu ustawę i nakaz w Sychem. Jozue zapisał te słowa w księdze Prawa Bożego. Wziął następnie wielki kamień i wzniósł go tam pod terebintem, który jest w miejscu poświęconym Panu. Następnie Jozue rzekł do zgromadzonego ludu: „Patrzcie, oto ten kamień będzie dla was świadkiem, ponieważ on słyszał wszystkie słowa, które Pan mówił do nas. Będzie on świadkiem przeciw wam, abyście się nie wyparli waszego Boga”. Wtedy Jozue odprawił lud i każdy pospieszył do swojej posiadłości.
Potem umarł Jozue, syn Nuna, sługa Pana, mając sto dziesięć lat.

Oto słowo Boże.


PSALM RESPONSORYJNY (Ps 16,1-2a i 5.7-8.11)

Refren: Pan mym dziedzictwem, moim przeznaczeniem.

Zachowaj mnie, Boże, bo chronię się do Ciebie, *
mówię do Pana: „Tyś jest Panem moim,
Pan moim dziedzictwem i przeznaczeniem, *
to On mój los zabezpiecza”.

Błogosławię Pana, który dał mi rozsądek, *
bo serce napomina mnie nawet nocą.
Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy, *
On jest po mojej prawicy, nic mną nie zachwieje.

Ty ścieżkę życia mi ukażesz, *
pełnię Twojej radości
i wieczną rozkosz *
po Twojej prawicy.


ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Por. Mt 11,25)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi,
że tajemnice królestwa objawiłeś prostaczkom.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.


EWANGELIA (Mt 19,13-15)
Jezus błogosławi dzieci

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Przynoszono do Jezusa dzieci, aby włożył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego. Lecz Jezus rzekł: „Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie”. Włożył na nie ręce i poszedł stamtąd.

Oto słowo Pańskie.


Moje rozważanie Słowa chciałbym zacząć od lekcji z Księgi Jozuego. Zgromadzenie w Sychem jest drugim zapisanym w Świętej Księdze Zgromadzeniem Ludu Izraela. Pierwsze takie Zgromadzenie miało miejsce pod Górą Synaj, kiedy Bóg nadał ludowi Izraela Prawo, Dziesięć Słów i zawarł z nimi Przymierze. Dzisiejsza lekcja opisuje drugie takie Zgromadzenie, już po wejściu do Ziemi Obiecanej. Jozue odnawia Przymierze Boga z ludem. Zaczyna od słów:
„Bójcie się więc Pana i służcie Mu w szczerości i prawdzie. Usuńcie bóstwa, którym służyli wasi przodkowie po drugiej strome Rzeki i w Egipcie, a służcie Panu. Gdyby jednak wam się nie podobało służyć Panu, rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie, czy bóstwom, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki, czy też bóstwom Amorytów, w których kraju zamieszkaliście. Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu”
Lud już wszedł do Ziemi Obiecanej, już doświadczył wielkich dzieł Pana, a jednak Jozue wzywa, by usunąć obce bóstwa. Myślę, że to wezwanie bardzo mocno dotyczy każdego z nas, a może szczególnie tych, którzy osiągnęli już pewien stopień zażyłości z Bogiem. Już wyćwiczyliśmy się w cnocie i wydaje się może nam, że już trzymamy Pana Boga za nogi. A jednak Jozue mówi nam, usuńcie bóstwa, którym służyli wasi przodkowie po tamtej stronie rzeki. Jozue jest figurą Jezusa Chrystusa. Dzisiaj do nas przemawia sam Jezus. Usuńcie bóstwa, którym służyli wasi ojcowie po tamtej stronie rzeki. Izrael przeszedł przez Jordan, Jordan w którym kiedyś Jan Chrzciciel będzie udzielał chrztu nawrócenia, w który sam Jezus przyjął chrzest, biorąc w tym znaku nasze grzechy zostawione w wodach Jordanu na siebie. Nas ta sytuacja dotyka o tyle, że ochrzczeni jako dzieci, wciąż odwracamy się od Jedynego Boga a zwracamy się ku różnym idolom tego świata. Naród Izraelski odpowiada Jozuemu"
„Dalekie jest to od nas, abyśmy mieli opuścić Pana, a służyć bóstwom obcym."
I wspomina wielkie dzieła Pana, których byli świadkami podczas podboju Palestyny. Jakżeż bliskie jest to nam, którzy już nieco wyćwiczyliśmy się w cnocie. Ja miałbym służyć idolom, ja miałbym zgrzeszyć. Nigdy w życiu. Jakże mało znamy samych siebie. Jozue wie o tym, i mówi do ludu a także do nas:
„Wy nie możecie służyć Panu, bo jest On Bogiem świętym i jest Bogiem zazdrosnym i nie przebaczy wam występków i grzechów. Jeśli opuścicie Pana, aby służyć bogom obcym, ześle na was znów nieszczęścia, a choć przedtem dobrze wam czynił, wtedy sprowadzi zagładę”.
Po raz drugi Jozue zwraca uwagę, że Bogu trzeba służyć całym sobą, że nie można mieć serca podzielonego. Bowiem łatwo możemy siebie samych oszukać. Wydoskonaliliśmy się w wielu cnotach. Odrzuciliśmy już wiele idoli. Żyjemy moralnie, pobożnie i cnotliwie. Ale bywa, że nie zauważamy jednego, dobrze ukrytego idola, którym jest nasze ego, którym jesteśmy sami dla siebie bożkiem.
Tak pisze o tym Matka Teresa od Jezusa (z Avilla) w dziełku "Zamek wewnętrzny":
"Poznałam kilka dusz, a nawet sądzę, że mogę powiedzieć wiele, które dotarły do tego stanu, i pozostawały w nim, i przeżyły wiele lat w tej prawości i nienaganności duszy i ciała, na ile można to zrozumieć. A po ich upływie, gdy już zdawało się, że powinny być panami tego świata, a przynajmniej całkiem świadomymi jego ułudy, gdy Jego Majestat poddał je próbie w sprawach niezbyt wielkich, zareagowały na to tak wielkim oburzeniem i ściśnięciem serca, że wprawiały mnie tym w osłupienie, a nawet w wielkie zatrwożenie. Na udzielenie im bowiem rady nie ma sposobu, gdyż - jako że od tak długiego czasu prowadzą cnotliwe życie - wydaje im się, że to oni mogą pouczać innych, i że mają nadmiar powodów do odczuwania tego w taki sposób."
Czy jest więc jakieś "lekarstwo", by wykorzenić i tego zakamuflowanego idola, jakim jesteśmy dla siebie samych? Otóż jest. Matka Teresa właśnie na niego wskazuje. To pokora. A czym jest pokora? Na samo to słowo ciarki nam po plecach chodzą i się wzdrygamy i otrząsamy z obrzydzeniem. A jednak bez pokory ani rusz. Zainteresowanych odsyłam do konkordancji biblijnej, by znaleźli hasło pokor, pokorny i odczytali stosowne teksty w których Święta Księga mówi na temat pokory. W tym miejscu wspomnę tylko jeden przykład, pokazujący czym powinna być pokora: Król Dawid przeżywał w swoim życiu lepsze i gorsze doświadczenia. Otóż zdarzyło się tak, że jego syn Absalom dokonał czegoś w rodzaju zamachu stanu, obwołał się królem i pociągnął za sobą wielką część Izraela. Dawid musiał uciekać z Jerozolimy niepewdny swego życia. Wraz garstką najwierniejszych sług, boso, z odkrytą głową ucieka. Idzie zboczem góry Oliwnej, tej samej, która kiedyś będzie świadkiem męki konania Jezusa w Getsemani. Dawid ucieka a po przeciwnym stoku doliny towarzyszy mu Szimei, dworzanin poprzedniego króla Saula. Szimei urąga Dawidowi. Woła: precz, precz mężu krwawy. Dobrze, że cię to spotkało, i wymyśla królowi od ostatnich. Któryś z towarzyszy Dawidowi, jak długo ten pies będzie ujadał, pozwól panie a pójdę i ciosem miecza skończę z nim. To nasza postawa, gdy ktoś nam urąga, być może niesłusznie. Chcielibyśmy natychmiast go uciszyć, zdławić krytykę w zarodku. A co mówi Dawid? Co ja mam wspólnego z wami synowie Serui? Jeśli nawet mój syn, który wyszedł z moich lędźwi, nastaje na moje życie to cóż dopiero ten Benjaminita. Skoro on mi urąga to znaczy, że Pan mu pozwolił. Urągaj Dawidowi. Może wejrzy Pan na moje upokorzenie i wróci mnie jeszcze do Jerozolimy. Myślę, że właśnie na tym polega pokora. Przeciwstawną postawą jest pycha. Przykładem człowieka pysznego jest Nabal. (możemy jego historię przypomnieć sobie czytając 25 rozdział 1 Księgi Samuela). Tu chcę zwrócić uwagę na jedną cechę Nabala. Jest on człowiekiem mocno zadufanym w sobie, człowiekiem, któremu nikt, nic nie może powiedzieć, zwrócić uwagę. Taki człowiek widzi tylko samego siebie i sobie samemu oddaje cześć. Jakże często nawet w naszej cnotliwości jesteśmy takimi Nabalami?
Jaką drogę należy więc obrać, by wzrastała w nas cnota pokory? Ewangelia nam to podpowiada. Jezus mówi:
„Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie”
Trzeba nam stać się jak dzieci, być pełnymi zaufania do Ojca w niebie. Na pytanie apostołów, któż może się zbawić? Jezus odpowiada" U ludzi to niemożliwe, ale dla Boga nic nie jest niemożliwe. Zaufajmy Ojcu w niebie.
I jeszcze na zakończenie jeszcze jedna refleksja dotycząca lekcji z Księgi Jozuego:
Na stanowcze wezwanie Jozuego: "wy nie możecie służyć Panu, bo jest On Bogiem świętym ..." lud odpowiada: "Panu, Bogu naszemu, chcemy służyć i głosu Jego chcemy słuchać"; Wtedy Jozue stawia pod terebintem kamień i mówi, ten kamień będzie świadkiem waszego wyboru, waszego przyrzeczenia. Ten kamień kojarzy mi się z pewnym tekstem świętego Pawła, który mówi, że na pustyni ludowi towarzyszyła skała duchowa z której lud mógł pić a skałą tą był Chrystus. Myślę, że prawdziwym świadkiem naszego opowiadania się za Bogiem jest właśnie Chrystus. On powiedział, czy nie słyszeliście, że kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym albo skałą upadku. Jezus jest gwarantem naszej więzi z Bogiem. Przyjęty do naszego życia jest kamieniem węgielnym, na którym wspiera się cała budowla naszego życia, odrzucony jest skałą upadku.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Wakacje 2013

Nareszcie wakacje. Nareszcie można się wyspać, poczytać i robić wiele spraw; na które w ciągu roku zawsze brak czasu. W tym roku urlop zacząłem dopiero 5 sierpnia, czyli o miesiąc później jak w latach ubiegłych, trudno wyczuć dlaczego tak być musiało, ale nie marudźmy, co było to było, już się nie wróci i trzeba się cieszyć chwilą obecną. Pierwszy tydzień spędziłem w Licheniu u Piotra. Gdyby nie koszmarne upały byłoby bardzo miło, a tak było tylko miło. Piotr niestety miał swoje obowiązki i nie mógł mi poświęcić tyle czasu ile byśmy chcieli. Tylko wieczory mogliśmy spędzać wspólnie, najczęściej oglądając jakiś mrożący krew w żyłach film, lub mecz piłki nożnej. Ot takie męskie przyjemności. W minioną niedzielę skoro świt wyjechałem do Borne Sulinowo, by odprawić o 12.15 mszę w kaplicy sióstr. Jest mi tu jak zawsze, jak u Pana Boga za piecem. Może aż za miło, powinienem się ruszać a tu łóżeczko pachnie by się słodko zdrzemnąć. Ale poza spaniem dość ostro pracuję przepisując pamiętnik Taty. Przez moje gapiostwo straciłem plik i musiałem wrócić do starego backup'a, ale już sporo nadrobiłem powiększyłem dwukrotnie zachowany tekst. Cóż poza tym, że śpię robię w Borne. Odprawiam siostrom mszę, modlę się z nimi jutrznią i nieszporami no i czytam. O wcześniejszych moich lekturach może napiszę osobno parę uwag, tutaj tylko wspomnę, że czytam otrzymaną od Piotra niewielką książeczkę jego autorstwa "Bioetyczny Labirynt" i jestem pod wrażeniem. Są to zebrane w całość jego felietony, które wygłosił w Radio Watykańskim. Lektura godna polecenia. Tematyka aktualna, wręcz gorąca, warto się z nią zapoznać. Nieważne czy jest się szarym świeckim, czy uczonym w piśmie księdzem. Każdemu potrzeba jasnej informacji.