piątek, 31 maja 2013

Nawiedzenie Najświętszej Marii Panny

Dziś zamiast komentarza do czytań mszalnych zamieszczam dwie lektury z brewiarzowej Godziny Czytań. One uzupełniają się wzajemnie i tłumaczą czym była tak naprawdę Tajemnica Wcielenia, dla Maryi i dla odwiedzanej przez Nią Elżbiety.



Z Pieśni nad Pieśniami 2, 8-14; 8, 6-7
Przybycie oblubieńca

Ukochany mój! Oto on! Oto nadchodzi! Biegnie przez góry, skacze po pagórkach. Umiłowany mój podobny do gazeli, do młodego jelenia. Oto stoi za naszym murem, patrzy przez okno, zagląda przez kraty. Miły mój odzywa się i mówi do mnie: "Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź! Bo oto minęła już zima, deszcz ustał i przeszedł. Na ziemi widać już kwiaty, nadszedł czas przycinania winnic, i głos synogarlicy już słychać w naszej krainie. Drzewo figowe wydało zawiązki owoców i winne krzewy kwitnące już pachną. Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź! Gołąbko ma, ukryta w zagłębieniach skały, w szczelinach przepaści, ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos! Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku".
Połóż mię jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu, bo jak śmierć potężna jest miłość, a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol, żar jej to żar ognia, płomień Pański. Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki. Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu, pogardzą nim tylko.

Homilia św. Bedy Czcigodnego, kapłana (księga 1, 4)
Maryja uwielbia Pana, który dokonał w Niej wielkich rzeczy

"Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim". W powyższych słowach Maryja wyznaje nade wszystko łaski Jej samej udzielone, a następnie wszystkie dobrodziejstwa, którymi Bóg nie przestaje obdarzać ludzi.
Uwielbia Pana dusza takiego człowieka, który zupełnie oddaje się na służbę i chwałę Boga; który przestrzeganiem Bożych przykazań okazuje, iż zawsze pamięta o Jego potędze i majestacie.
Raduje się w Bogu, Zbawicielu swoim, duch takiego człowieka, któremu największą radość sprawia wspominanie Stworzyciela, od którego spodziewa się wiecznego zbawienia.
Te słowa słusznie się odnoszą do wszystkich świętych, wypadało jednak, aby wypowiedziała je Boża Rodzicielka, bo mocą szczególnej łaski pałała najdoskonalszą miłością ku Temu, którego poczęciem była rozradowana.
Zaiste, miała powód, bardziej niż inni święci, radować się w Jezusie, Zbawcy swoim. Wiedziała bowiem, iż Sprawca zbawienia wiecznego narodzi się z Jej ciała i stanie się rzeczywiście w jednej i tej samej osobie Jej Panem i Jej Synem.
"Bo wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny". Niczego nie przypisuje swoim zasługom, ale całą swą wielkość uznaje za dar Tego, który będąc Wielkim i Potężnym, potrafi swoich wiernych przemieniać z małych i słabych w wielkich i mocnych.
Słusznie też dodaje: "Święte jest Jego imię". Zachęca w ten sposób słuchających oraz tych wszystkich, do których dotrą te słowa, do ufności i wyznawania Jego imienia. W ten sposób mogą mieć oni udział w świętości wiecznej oraz zbawieniu zgodnie ze słowami Proroka: "I stanie się, że każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony". Takie jest to imię, o którym powiedziano: "Raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim".
Dlatego piękny zaprawdę i wielce użyteczny powstał w Kościele zwyczaj śpiewania przez wszystkich hymnu Maryi każdego dnia w wieczornej modlitwie chwały, aby częstym wspominaniem Wcielenia Pańskiego umysły do pobożności zapalić oraz utwierdzić je w cnotach częstym rozważaniem przykładu życia Bożej Rodzicielki. I bardzo dobrze jest odmawiać ten hymn wieczorem, albowiem utrudzona całym dniem i pochłonięta jego kłopotami dusza potrzebuje wraz z nadchodzącym czasem spoczynku wewnętrznego skupienia.

czwartek, 30 maja 2013

Nasze życie - wszyscy jesteśmy cudzoziemcami.


2 czerwiec 2013r.

Dziewiąta niedziela zwykła.

Dawno nic własnego nie napisałem jako komentarza do niedzielnej Liturgii Słowa, aliści ostatnio wśród „znajomych” na facebook’u objawiła się pewna dziewczyna, pisząca znakomite komentarze do niedzielnych czytań. Za jej zgodą umieszczam w tym blogu Jej teksty. Na zakończenie dodaję parę słów mojego komentarza.

Liturgia Słowa

1 Krl 8, 41-43
Po poświęceniu świątyni Salomon tak się modlił: „Również i cudzoziemca, który nie jest z Twego ludu, Izraela, a jednak przyjdzie z dalekiego kraju przez wzgląd na Twe Imię – bo będzie słychać o Twoim wielkim Imieniu i o Twej mocnej ręce i wyciągniętym ramieniu – gdy przyjdzie i będzie się modlić w tej świątyni, Ty w niebie, miejscu Twego przebywania, wysłuchaj i uczyń to wszystko, o co ten cudzoziemiec będzie do Ciebie wołać. Niech wszystkie narody ziemi poznają Twe Imię dla nabrania bojaźni przed Tobą za przykładem Twego ludu, Izraela. Niech też wiedzą, że Twoje Imię zostało wezwane nad tą świątynią, którą zbudowałem.”

Ga 1, 1-2.6-10
Paweł, apostoł nie z ludzkiego ustanowienia czy zlecenia, lecz z ustanowienia Jezusa Chrystusa i Boga Ojca, który Go wskrzesił z martwych, i wszyscy bracia, którzy są przy mnie – do Kościołów Galacji. Nadziwić się nie mogę, że od Tego, który was łaską Chrystusa powołał, tak szybko chcecie przejść do innej Ewangelii. Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową. Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą [od nas] otrzymaliście – niech będzie przeklęty! A zatem teraz: czy zabiegam o względy ludzi, czy raczej Boga? Czy ludziom staram się przypodobać? Gdybym jeszcze teraz ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa.

Łk 7, 1-10

"Gdy Jezus dokończył swoich mów do ludu, który się przysłuchiwał, wszedł do Kafarnaum. Sługa pewnego setnika, szczególnie przez niego ceniony, chorował i bliski był śmierci. Skoro setnik posłyszał o Jezusie, wysłał do Niego starszyznę żydowską z prośbą, żeby przyszedł i uzdrowił mu sługę. Ci zjawili się u Jezusa i prosili Go usilnie: „Godzien jest, żebyś mu to wyświadczył, mówili, kocha bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę”. Jezus przeto wybrał się z nimi. A gdy był już niedaleko domu, setnik wysłał do Niego przyjaciół z prośbą: „Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: »Idź« – a idzie; drugiemu: »Chodź« – a przychodzi; a mojemu słudze: »Zrób to« – a robi”. Gdy Jezus to usłyszał, zadziwił się i zwracając się do tłumu, który szedł za Nim, rzekł: „Powiadam wam: Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu”. A gdy wysłani wrócili do domu, zastali sługę zdrowego."

Nasze życie

Na pierwszy rzut oka mowa o wierze. I nie jest to błędem :) Ale pokopmy jak zwykle.
Pierwsze czytanie. Król Salomon święci świątynie i modli się, by Bóg wysłuchiwał nawet cudzoziemca, "który nie jest z Twego ludu, Izraela, a jednak przyjdzie z dalekiego kraju przez wzgląd na Twe imię".
Cudzoziemiec wtedy oznaczał kogoś innego niż dla nas Francuz czy Niemiec. Cudzoziemiec to ktoś innej narodowości, języka, wiary - a tu, zwłaszcza wiary, ponieważ mowa o kimś, kto nie jest z Jego ludu. Żydzi nie byli przychylni, tak, jak my czasem odnosimy się do obcych. Dlatego rewolucją było to, że Jezus rozmawiał z Samarytanką, czy też opowieść o miłosiernym Samarytaninie. Można powiedzieć, że ta "obcość" nie przymnażała miłości Żydom i Samarytanom. Inna wiara, bezbożność, to wróg - tak pojmowano tę kwestię wówczas (nierzadko i dziś).
Słowa Salomona były zatem zaskoczeniem dla wielu. Wysłuchać cudzoziemca?
 Ewangelia mówi o setniku. Jest to żołnierz, ktoś, kto w Kafarnaum w pewnym sensie pełnił rolę okupanta. Był jednak dobrym człowiekiem: dbał o ludzi, budował synagogę i martwił się o chorego sługę.
Nie idzie jednak do Jezusa sam, pochwalić się jaki jest dobry, wysyła starszyznę żydowską - kogoś rzekomo bliższego Bogu - by pomówili o chorobie sługi. Gdy Chrystus się zbliża, nie wychodzi Mu na spotkanie, lecz wysyła przyjaciół. Lekceważy? Wręcz przeciwnie: mówi, iż nie jest godzien. Zdaje sobie sprawę, że nie jest tak wierzący, jak inni by oczekiwali. Żołnierz... może nawet w ogóle nie wyznawał Jedynego Boga. Zatem nie prosi nawet o nic dla siebie... tylko dla sługi. Stwierdza, że nie jest godzien, nie byłem godzien przyjść do Ciebie, "ale powiedz tylko słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony" - słowa te dobrze znamy z Eucharystii.
Można by powiedzieć: Człowiek daleki od Boga boi się spojrzeć Bogu w twarz. Bo jest jakby "cudzoziemcem". Setnik prosi tylko o jedno słowo! Jedno słowo Chrystusa, które może zmienić wszystko! Słowo, którym jest On sam, bo "Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo"
 Sam Jezus wydaje się być zaskoczony wiarą tego "niewierzącego" :) Więcej, stwierdza, że takiej wiary nie widział nawet w Izraelu, wśród ludzi ponoć wierzących.
W dzisiejszych czasach "cudzoziemców" przybywa. Sami już nieraz nie wiemy czy nie jesteśmy "cudzoziemcami".
Mamy cudzoziemców, którzy żyją na "kocią łapę", mamy cudzoziemców, którzy zmieniają wyznanie, mamy takich, którzy babrają się w nałogach, mamy cudzoziemców bluźniących, zdradzających, drących Biblię, słabych i upadających, stawiających siebie nad Boga... cudzoziemców przybywa.
Papież Franciszek doskonale wplata w życie niedzielną Ewangelię. Nie krzyczy "na stos z cudzoziemcami", ale idzie mimo wszystko. Wielokrotnie może okazać się, że cudzoziemcy przewyższą wiarą współczesnych Izraelitów.
Pewien mężczyzna niezbyt praktykujący, jak o nim mawiano, zapytał mnie: Czy to ważne, czy klękam wieczorem odmawiając różaniec? Nie umiem się skupić na nim, ale często chodzę po ulicy myśląc o Bogu. Dla mnie, to jest modlitwa.
Czy faktycznie to starszyzna żydowska była bliżej wiary w Chrystusa? Oni prosili by przyszedł, setnik prosił o jedno słowo (lub też Słowo).
Czas przestać odrzucać współczesnych cudzoziemców, którzy być może przyjdą szukać Chrystusa ze względu na Jego Imię.
Być może cudzoziemcem jest dobry człowiek, ale pogubiony i potrzebuje tyko jednego Słowa. Może i okradł, może i dokonał in vitro, może i zgrzeszył wielokrotnie... ale może właśnie potrzebuje bardziej Słowa niż potępienia, bardziej miłości niż pogardy? Bo o niczym nie świadczy to, że być może i my mieszkamy w Izraelu... nie my oceniamy ludzi, ale cel nasz jest taki, jak i Salomona: "Niech wszystkie narody ziemi poznają Twe imię".
Być może sam jesteś cudzoziemcem i boisz się spojrzeć Bogu w twarz... Pamiętaj, Kościół to taki dom, w którym możesz spojrzeć Chrystusowi w twarz, to dom poświęcony przez Salomona, do którego mogą przychodzić cudzoziemcy, jeśli tylko zechcą przez wzgląd na Imię Chrystusa, to dom, gdzie jest jedno Słowo, które uzdrawia. Jeśli jesteś cudzoziemcem, to jest to Twój dom.

Podsumowaniem są słowa z księgi Powtórzonego Prawa:
„Pan, Bóg wasz... wymierza sprawiedliwość sierotom i wdowom, miłuje cudzoziemca, udzielając mu chleba i odzienia. Wy także miłujcie cudzoziemca, boście sami byli cudzoziemcami w ziemi egipskiej” (Pwt 10,17–19)."

Jezus pytał: "Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień". Każdy z nas jest cudzoziemcem. Jeśli ktoś jest, nie z ludu Pana, to naszym zadaniem jest być blisko, bez oceniania, bez wytykania (ciekawym jest, że nigdy grzesznikowi Chrystus nie wypominał grzechów, jeśli ten nie był obłudny - jawnogrzesznicy wybaczył nie wspominając ani jednego grzechu), ale ze Słowem i świadectwem, że Bóg jest blisko WSZYSTKICH cudzoziemców.

Niech Pan błogosławi Papieżowi, przy którym cudzoziemcy odnajdują twarz Chrystusa.

Cóż dodać.
Etymologicznie określenie kogoś jako cudzoziemca, znaczy tyle, że pochodzi z cudzej czyli obcej ziemi. Podobne znaczenie ma to określenie w języku rosyjskim: innostraniec, czy niemieckim: Auslander. Ale Niemcy określają cudzoziemców też jako Fremde co znaczy tyle co obcy. Maria Kuncewiczowa, w książce pt „Cudzoziemka” opisuje losy kobiety z pogranicza polsko-niemieckiego, która w chwili szczerości skarży się, że dla wszystkich, tak polaków jak niemców, była zawsze obcą, Fremde, cudzoziemką. To właśnie nasz grzech oddziela jednych od drugich, nie lubimy tych innych. Drugą skrajnością jest źle pojmowany inernacjionalizm, taka komunistyczna międzynarodówka. Wg Pisma wszyscy jesteśmy tu na ziemi obcymi, cudzoziemcami, przechodniami w drodze do Królestwa. I o tym myśle pisała autorka powyższego komentarza.

Na Boże Ciało

Dziś Boże Ciało. W Godzinie Czytań mamy fragment rozważań św. Tomasza na ten temat. Polecam!


Z dzieł św. Tomasza z Akwinu, kapłana
(Opusculum 57, in festo Corporis Christi, lect. 1-4)
O zadziwiająca i wspaniała Uczto!
 
Jednorodzony Syn Boży, chcąc nam dać udział w swoim bóstwie, przyjął naszą naturę, aby stawszy się człowiekiem, ludzi uczynić bogami.
Procesja Bożego Ciała Kraków 2012r.
Co więcej, wszystko, co od nas przyjął, w całości przeznaczył dla naszego zbawienia. Ciało swe ofiarował Bogu Ojcu jako przebłaganie za nas. Krew swoją wylał dla naszego odkupienia i obmycia, abyśmy wykupieni z nieszczęsnej niewoli, dostąpili oczyszczenia ze wszystkich grzechów.
Aby zaś na zawsze trwała wśród nas pamięć o tak wielkim dobrodziejstwie, pod postacią chleba i wina pozostawił swoim wiernym Ciało swe na pokarm i Krew za napój.
O zadziwiająca i wspaniała Uczto, zbawienna i pełna wszelkiej słodyczy! Cóż może być nad nią wspanialszego? Już nie mięso kozłów i cielców, jak w Starym Testamencie, ale sam Chrystus, prawdziwy Bóg, podawany jest tutaj do spożywania.
Żaden inny sakrament nie jest bardziej zbawienny; on usuwa grzechy, pomnaża cnoty, duszę nasyca obfitością duchowych darów.
W Kościele Eucharystia składana jest tak za żywych, jak i umarłych, aby pomagała wszystkim, bo dla dobra wszystkich została ustanowiona.
W końcu nikt nie potrafi wypowiedzieć słodyczy tego sakramentu. Przezeń kosztuje się radości duchowej u samego źródła; przezeń czci się pamiątkę niezrównanej miłości, okazanej podczas męki przez Chrystusa.
Aby przeto ogrom tej miłości jak najdoskonalej wyrył się w sercach wiernych, po odprawieniu Ostatniej Wieczerzy wraz ze swymi uczniami, kiedy to zamierzał przejść z tego świata do Ojca, Chrystus ustanowił ten sakrament jako wieczną pamiątkę swej męki, jako wypełnienie dawnych zapowiedzi, jako największe swoje dzieło i pozostawił jako szczególną pociechę dla tych, którzy smucą się z powodu Jego odejścia.

piątek, 24 maja 2013

Niedziela Świętej Trójcy

Na fb dostałem zaproszenie do wzięcia udziału w Wydarzeniu "Niedzielna Nadzieja - ostatnie słowo nie padło" autorstwa dziewczyny kryjącej się za nickiem "Modlitwa o Poczęcie Dziecka", a w nim tekst komentujący Liturgię niedzieli Trójcy Świętej. Wydał mi się bardzo interesujący więc w bezczelny sposób użyłem formuły "kopiuj - wklej". Może autorka mnie nie oskarży o plagiat. ;-)
 
"Jezus powiedział swoim uczniom: Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz [jeszcze] znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi. Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi."
"Tata mówi, że niepotrzebnie uczymy się o Jezusie, bo przecież On już umarł i j...uż nie wiem kogo słuchać" - powiedział mi kiedyś chłopiec z trzeciej klasy.
Generalnie, po ludzku rzecz biorąc, można tak powiedzieć. Nikt dziś nie jest w stanie dotknąć ręki Chrystusa. No i wydaje się, że żyjąc powiedział już wszystko.

A okazuje się, że nie :). Czytanie pierwsze mówi o mądrości, która była przy stwarzaniu świata, gdy Ojciec lepił go krok po kroku.
Drugie czytanie to ulga, bo Chrystus usprawiedliwił nas - to znaczy, że mamy bliżej do Boga, niż na to zasługujemy, i nic nie może nas od Niego oddalić :) chyba, że my sami.
Ewangelia to zapowiedź Ducha, który będzie uczył przyszłych pokoleń i mówił to, czego Chrystus jeszcze nie powiedział.
Czy Kościół umarł wraz z Chrystusem? Nie :) Z Chrystusem żyje, dzięki Bogu i ucząc się, rozwijając w Duchu. - Nie trudno zgadnąć, że ta niedziela, to niedziela Trójcy Przenajświętszej :)
Ikona Trójcy Swiętej autor Kiko Arguello


No i mamy fakt określony. Ale jak to się ma do nas? O ile było Ci kiedyś w życiu źle i miałeś wszystkiego dość, to ma się to do Ciebie baaaaaardzo.
Gdy w życiu nie idzie po naszej myśli, gdy cierpimy czy to z powodu niepłodności, braku pracy, trudnych relacji w rodzinie, niepewności, którędy iść... wtedy pytamy Boga: dlaczego tak? Dlaczego nie możesz po prostu powiedzieć co zrobić? Chcesz mnie nauczyć czegoś? To mi to powiedz a nie doświadczaj tak! Ech, czasem też bym tak chciała.

Myślę, że i apostołowie tak sobie myśleli, gdy Jezus mówił coś ogródkami, nie wprost, "zbuduje świątynie w trzy dni", "tam gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie", "wszyscy mnie zostawicie" - ludzie się śmiali, a oni nic nie rozumieli. Dlaczego im nie powiedział wprost? Bo by nie zrozumieli.

Jezus mógł przyjść tuż po wyjściu z raju, by Wybawić lud. Ale ludzie by tego nie zrozumieli. Musieli doświadczyć, czym jest morderstwo brata, musieli iść przez pustynię czterdzieści lat, by pragnąć, musieli poczuć, co to jest żyć bez Boga, by zechcieć przy Nim być. Inaczej nie zrozumieliby, co to znaczy tęsknić za Bogiem i co znaczy Ofiara Jego.

Dlaczego nie od razu nam mówi w czym sens naszych doświadczeń? Bo może od razu byśmy tego nie zrozumieli... Gdy chciałam pójść na studia a wszystkie kierunki były dla mnie nijako pozamykane, byłam zła. Bo przecież tak strasznie chciałam dobrych studiów. To nie był czas, żebym rozumiała, bo znalazłam studia, których nie zamieniłabym na nic innego.
Gdyby ktoś czasem w życiu nas nie skrzywdził (wiem, że każdemu z nas staje ktoś przed oczami), nie stalibyśmy się twardsi i silniejsi. W tym mądrość Ducha, żebyśmy rozpoznawali te sytuacje i stawali twardo na nogach ucząc się życia. Nie jest to łatwe, ale: "Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz [jeszcze] znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy"
Trudne słowa drugiego czytania z Listu do Rzymian wbrew wszystkiemu dają nam siły, by trwać wbrew wszelkiej logice: "chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość - wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś - nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany."
Boże, który stworzyłeś świat, daj nam siły, by stawać się na nowo każdego dnia kimś lepszym, silniejszym. Chrystusie, który wybawiłeś mnie i dzięki któremu mogę liczyć na lepszą przyszłość i wspaniałą wieczność, pomóż stawać na nogach gdy jest źle i nie poddawać się zbyt łatwo cierpieniom.
Duchu, który uczysz mnie każdego dnia tego, co jestem w stanie znieść a przygotowujesz do tego, czego jeszcze przyjąć nie mogę... Wy, będący jednością, którzy sprawiacie, że ostatnie słowo jeszcze nie padło, ani w Kościele, ani w moim życiu - dodajcie sił.

Duch mówi do Kościoła przez każdego z nas. Nie poddawaj się... Kościół twórz, tworząc swoje życie.

Jeśli nie możesz znieść jeszcze wszystkiego, zaciśnij pięści, walcz i wytrwaj, aż zrozumiesz.
 
Mój osobisty komentarz do tego tekstu. Nie podoba mi się to ostatnie zdanie o zaciskaniu pięści. Myślę, że gdy staję wobec własnej niemożności zaakceptowania krzyża w moim życiu, to zaciskanie pięści nic nie pomoże. Pomóc może tylko Chrystus i Jego trzeba prosić o pomoc. "Synu Dawida, ulituj się nade mną grzesznikiem."

piątek, 3 maja 2013

Maryja, Królowa Polski

Dziś 3 maja, Uroczystość NMP Królowej Polski. Czytana w kościele Ewangelia nazywana jest potocznie "testamentem z Krzyża". Zamieszczam poniżej wygłoszoną dziś homilię, tak jak ją mówiłem podczas mszy. W nawiasach umieściłem konieczne moim zdaniem uzupełnienia:
 
J19,25-27
A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.




 
To bardzo poważne słowo z okazji Uroczystości NMP Królowej Polski, (które) daje nam Kościół, jako wskazówkę jak mamy żyć. Dziś być może jesteśmy gdzieś na kartach "Potopu" (Henryka Sienkiewicza), razem z Kmicicem wysadzamy kolumbrynę, bronimy Częstochowy, czytamy o ślubach Jana Kazimierza i  na tym się zatrzymujemy. To piękna literatura, warto ją czytać, warto do niej wracać. Ale pamiętajmy, życie to coś więcej niż literatura. "Niewiasto, oto syn Twój ,,, oto Matka twoja ... i wziął Ją do siebie." Dzisiaj Ewangelia mówi nam, że jesteśmy wezwani razem z Janem do tego, aby zaprosić Maryję do swojego domu. Skoro to Matka, skoro to Patronka, (to) ma mieć swoje miejsce w naszym domu. Mamy słuchać tego co mówi (do nas) i robić to. W ciągu ostatmich lat, tak gdzieś od XIX wieku, objawień Maryjnych było wiele. Maryja przestrzega nas, jak mamy żyć. Przestrzega nas, czasami bardzo twardymi słowami, że gniew Boga jest bliski, zachęca do odmawiania różańca. A w Ewangelii o Kanie Galilejskiej mówi wprost, do Syna "wina nie mają" mówi potem do sług, "zróbcie wszystko co powie wam mój Syn". Maryja zawsze nas kieruje do Jezusa Chrystusa. Kiedy Prymas Tysiąclecia (Sługa Boży) Kardynał Wyszyński planował i ogłaszał wielką Nowennę przed 1000-leciem Chrztu (Polski), przygotowywał ją, jeszcze będąc internowany, opierając się na niewielkiej książeczce św. Ludwika Marii (Grignon) de Montfort, "(Traktat) o prawdziwym nabożeństwie do Najświętrzej Maryi Panny". Polecam tę lekturę, bo tam jest właśnie (zawarta) ta myśl, przewija się przez tą książeczkę: "zróbcie wszystko cokolwiek powie wam mój Syn".
Mówimy, kochamy Matkę Bożą, kochamy Boga, ale to stawia przed nami bardzo konkretne wymagania. W ostatnich dniach były czytane w Kościele słowa Jezusa, że kochać Boga to wypełniać Jego przykazania. Poprzez wypełnianie Bażych przykazań uczcimy Boga. A jak z tym jest?
Otóż chcę wam powiedzieć, że przeczytałem w tygodniku "Idziemy" (z 21.04.2013r) pewien felieton, jakie są nasze wartości, chcę z niego zacytować parę przykładów. Otóż w ciągu ostatnich 20 lat, deklarowanie przynależności do Kościoła, do wiary znacznie wzrosło, W roku ubiegłym 92% pytanych przyznało się do wiary. Tylko w ciągu ostatnich 5 lat przybyło 7%.  Na pytanie co jest dla nich najważniejsze, ludzie deklarowali, że rodzina, potem dzieci, dopiero na trzecim miejscu praca. To wygląda bardzo ładnie, była to ankieta Centrum Myśli Jana Pawła II.
Ale autor felietonu przytacza jeszcze drugie badania, opracowane na podstawie danych GUS-owskich, które już nie są tak optymistyczne. Wciągu odtatnich 20 lat wzrósł znacząco odsetek dzieci rodzących się w związkach nieformalnych. W 1990 roku, w pierwszym roku po tzw transformacji ustrojowej, było to 6,2% urodzonych dzieci, rok temu, w 2012 było to już 22%, dotyczy to zarówno miast jak i wsi. Rośnie liczba rozwodów, zwłasza niepokojące jest, że dzieje się tak wśród małżonków z długim stażem. W 2011 r., 17700 par żyjących ze sobą ponad 20 lat się rozwiodło, to trzykrotnie więcej niż w 1990 r. Od 2005r, roku śmierci Papieża Polaka Jana Pawła II jest wręcz eksplozja rozwodów.
Dlaczego?
Dlaczego z jednej strony mówimy: Maryja naszą Matką, deklarujemy przywiązanie do Niej, a z drugiej strony tak bardzo nie przestrzegamy co nam mówi Jej Syn. Dzisiejsza Ewangelia wskazuje nam dlaczego (tak się dzieje), Ona zaczyna się takimi słowami: "obok krzyża Jezusowego stały".
Powinniśmy sobie postawić pytanie, czy Ty i ja stoimy obok Krzyża Jezusa Chrystusa? To znaczy czy jesteśmy gotowi ten Krzyż w naszym życiu zaakceptować? Może od Krzyża ważniejsza jest nasza wygoda, nasz brak odpowiedzalności? Maryja mówi nam dziś, że chce być w naszym domu obecna. Maryja była tą, która słuchała swojego Syna bardzo mocno, zachowywała wszystko co się działo w Jego życiu w swoim sercu, tak mówi Ewangelia. Wzięła bardzo na serio testament Jezusa skierowany do Niej, mówiący: "Oto syn Twój". W Janie jesteśmy wszyscy zawarci jako dzieci Boże i mamy być na mocy testamentu samego Jezusa, dziećmi naszej Matki Maryi. Ona zawsze będzie nam mówiła jedno" "zróbcie wszystko, co powie wam mój Syn". Obyśmy, przychodząc na nabożeństwo majowe, przychodząc na Mszę Świętą, nie zostawiali potem tu w Kościele całej naszej pobożności, maryjności, a tam za drzwiami Kościoła wchodzili w świat bez Boga.
Moi drodzy, to sprawa bardzo, bardzo serio. Św. Franciszek mawiał, że jeśli chcesz zmienić świat, zacznij zmianę od siebie. To dzisiaj bardzo aktualne. Świat nam się też nie podoba, wiele rzeczy nam się w nim nie podoba. Chętnie te struktury byśmy zwalili, takie jakie są, ale czy nowe będą lepsze jeśli nie będzie naszego nawrócenia, naszej przemiany. Maryja dzisiaj nas zaprasza, przyjmuje nas do swojego domu, jako swoje dzieci, ale przyjmijmy także Ją, jako Jej dzieci.


czwartek, 2 maja 2013

Cristiada

Od września ubiegłego roku, pronumeruję miesięcznik EGZORCYSTAW kwietniowym numerze znalazłem artykuł pt "Cristiada" - Film, którego boi się pól świata. Była to zapowiedź wejścia na ekrany filmu pod tym tytułem. Światowa premiera filmu miała miejsce przed rokiem, w marcu 2012 roku. Wiele filmów wchodzi na nasze ekrany praktycznie równolegle, najwyżej z niewielkim poślizgiem. Dlaczego więc ten film ma takie opóźnienie? Obsada gwiazdorska, znany reżyser, a w Meksyku gdzie dzieje się akcja filmu film został zbojkotowany. Wydaje się, że głównym powodem nieformalnego bojkotu tej meksykańskiej produkcji, pisze w wyż. wym. nr Egzorcysty, Grzegorz Górny, nie jest wcale strach przed kinową klęską, lecz strach przed treścią filmu, która drażni wielu przedstawicieli meksykańskich elit. Obraz opowiada bowiem o katolickim powstaniu chłopskim, które wybuchło w 1926 roku w obronie wolności religijnej.
Film opowiada o autentycznych wydarzeniach, o ludziach, którzy oddawali swoje życia za wiarę. Wielu z nich beatyfikował błogosławionu Ojciec Święty Jan Paweł II. Nie będę tu opowiadał treści filmu, na który chciałbym serdecznie zaprosić moich czytelników. Co więcej radzę się pośpieszyć, gdyż moim zdaniem film nie utrzyma się długo na naszych ekranach, a wyświetlany jest np w Warszawie jedynie w trzech kinach (Femina, Wisła i Praha), to kina spoza wielkich sieci w rodzaju Multikino.
Nieco obawiam się, że dla naszego głównego nurtu poruszana w filmie tematyka może się okazać mało wygodna. Dziś, gdy w białych rękawiczkach usiłuje się wyeliminować ze strefy publicznej, wszystko co dotyczy wiary, moralności, tradycji - taki film jest jak kij w szprychy. Zmusza do zastanowienia, że są sprawy w których nie wolno nam ustępować, bo to graniczy ze zdradą podstawowych wartości.
Ja w każdym razie ten film polecam bardzo gorąco.