poniedziałek, 17 sierpnia 2015

pożegnanie - powitanie

Na jakiś czas kończę wpisy na blogu "Z życia wzięte". Pewną kontynuacją będzie blog "Z życia wzięte 2". Zapraszam do odwiedzania, czytania, komentowania. Poniżej adres do tej nowej strony:

www.antoni-kieniewicz.pl

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Niezłe Towarzystwo

Na marginesie „Listów starego diabła do młodego”

Chyba pod koniec lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia ukazała się na polskim rynku niewielka książeczka autorstwa Clive Staples Lewis'a pt.: „Listy starego diabła do młodego”. W tym roku mija 73 lata, gdy „Listy ...” ukazały się po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii. Mimo upływu lat książeczka wciąż cieszy się popularnością o czym świadczą, choćby na rynku polskim, kolejne wznowienia, także w formie audiobooków. Ale nie tylko wracamy do dialogu między jego ekscelencją Krętaczem, a początkującym w diabelskim rzemiośle jego bratankiem Piołunem. Nie mam zamiaru rozpisywać się w tym miejscu na temat jak stary diabeł dokształca młodego, zainteresowanych odsyłam do oryginału. Naprawdę warto, problematyka poruszona przez autora „Opowieści z Narni” nic się niezestarzała.
Co ciekawsze „Listy ...” doczekały się pewnych kontynuacji. Na rynku polskim natrafiłem na „Listy młodego diabła do starego”, polskiego autora, nazwisko mi umknęło. Tygodnik Powszechny publikuje na swoich łamach felietony Marka Zająca, będące pewnym rozwinięciem formuły Lewis'a. Jeden z nich wydał mi się interesujący, zatytułowany „Niezłe towarzystwo”.
Tematem jest problem przebaczenia, o którym Jezus, nazywany Cieślą mówi, że należy przebaczać siedemdziesiąt siedem razy, a więc zawsze. Krętacz uznaje to za dewaluację (spadek wartości) przebaczenia. Przytacza przykład nawrócenia się Szawła, określając je jako jedną z większych porażek piekła. Krętacz mało życzliwie ocenia sługi Nieprzyjaciela, czyli Boga. Owszem są pobożni, modlą się dużo i poszczą sumiennie. Dają też jałmużnę, ale wystarczy ich zapytać, który z nich jest najbliższy naukom Mistrza, a już skaczą sobie do gardła. Niestety stary Krętacz ma wiele racji, do dziś największym problemem wśród tych, którzy mają się za uczniów Chrystusa jest to, kto najpełniej zachowuje ortodoksję Jego nauki. Ileż wojen, ileż cierpienia wyniknęło z tego powodu. Krętacz puentuje: „gdzie niechęć wzajemna i wrogość, tam znajdziesz diabła samego”. Przy okazji diabeł wspomina problem sporu na temat, czy należy uczniów Jezusa obrzezać czy nie. Piekło miało nadzieję, że nikt nie będzie chciał słuchać dawnego prześladowcy Szawła i że w ten sposób, już u kolebki nastąpi rozłam między chrześcijanami. Zakładano, że owszem, skoro Szaweł się nawrócił i przestał prześladować Kościół, to pozwólmy mu żyć, ale niech się nie wymądrza. Przecież on nie chodził z Nauczycielem, nie słuchał Jego nauki, jakie więc ma prawo, by pouczać wybranych? Takie było założenie piekła: „jad miał się wsączyć między sługi Nieprzyjaciela, zatruć ich serca i umysły”. Tymczasem nic takiego się nie stało, przyznano rację Szawłowi i mamy teraz Kościół wsparty na dwu filarach – zdrajcy, który po trzykroć zaparł się Cieśli i zbrodniarza, który szczuł i więził.
Krętacz jest wyraźnie zgorszony. Pociesza jednak młodego: „ty drogi Piołunie, nie martw się. Większość sług Nieprzyjaciela nie stać na to, żeby skruszonego winowajcę, przyjąć jak brata. Mam wybaczyć? Jasne, że wybaczam, ale on niech zejdzie mi z oczu. Bo kto rozsądny usiadłby do stołu z tym, który już raz zdradził? Kto by zaufał , który już raz oszukał? Kto by został sam na sam z tym, który już raz zabił? Chętnych jakoś nie widzę...”
I niestety gorzka to prawda. Gdy patrzę na Polskę, kraj podobno chrześcijański, gdy patrzą na Kościół w Polsce, postrzegany w świecie jako ostoja przywiązania do Chrystusa, to niestety widzą wiele podziałów, wiele szemrania.
Gdybym nie wierzył słowom Jezusa, że „bramy piekielne nie przemogą”, może bym zwątpił. Ale zaufałem Jemu i pragnę głosić, tym szemrzącym i tym oddalonym, Dobrą Nowinę – wracajcie, Jezus was kocha, przecież za wszystkich bez wyjątku oddał swoje życie. Przyniósł zbawienie wszystkim, całemu światu. Nie bierzmy ba siebie grzechu osądzania bliźniego, że jest inny, zagubiony, wrogi.
Jeśli ja się nie będę za nich modlił, to kto?

wtorek, 28 lipca 2015

„Miłosierdzie w Sodomie” wg bpa Rysia

Rdz 19, 12-25
12 A potem ci dwaj mężowie rzekli do Lota: Kogokolwiek jeszcze masz w tym mieście, zięcia, synów i córki oraz wszystkich bliskich, wyprowadź stąd. 13 Mamy bowiem zamiar zniszczyć to miasto, ponieważ oskarżenie przeciw niemu do Pana tak się wzmogło, że Pan posłał nas, aby je zniszczyć.14 Wyszedł więc Lot, aby powiedzieć tym, którzy jako [przyszli] zięciowie mieli wziąć jego córki za żony: Chodźcie, wyjdźcie z tego miasta, bo Pan ma je zniszczyć! Oni jednak myśleli, że on żartuje. 15 Gdy już zaczynało świtać, aniołowie przynaglali Lota, mówiąc: Prędzej, weź żonę i córki, które są przy tobie, abyś nie zginął z winy tego miasta. 16 Kiedy zaś on zwlekał, mężowie ci chwycili go, jego żonę i dwie córki za ręce – Pan bowiem litował się nad nim – i wyciągnęli ich, i wyprowadzili poza miasto. 17 A gdy ich już wyprowadzili z miasta, rzekł jeden z nich: Uchodź, abyś ocalił swe życie. Nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj się nigdzie w tej okolicy, ale szukaj schronienia w górach, bo inaczej zginiesz! 18 Ale Lot rzekł do nich: Nie, panie mój! 19 Jeśli darzysz twego sługę życzliwością, uczyń większą łaskę niż ta, którą mi wyświadczyłeś, ratując mi życie: bo ja nie mogę szukać schronienia w górach, aby tam nie dosięgło mnie nieszczęście i abym nie zginął. 20 Oto jest tu w pobliżu miasto, do którego mógłbym uciec. A choć jest ono małe, w nim znajdę schronienie. Czyż nie jest ono małe? Ja zaś będę mógł ocalić życie. 21 Odpowiedział mu: Przychylam się i do tej twojej prośby; nie zniszczę więc miasta, o którym mówisz. 22 Szybko zatem schroń się w nim, bo nie mogę dokonać zniszczenia, dopóki tam nie wejdziesz. Dlatego dano temu miastu nazwę Soar. 23 Słońce wzeszło już nad ziemią, gdy Lot przybył do Soaru. 24 A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana . 25 I tak zniszczył te miasta oraz całą okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami miast, a także roślinność.

W Tygodniku Powszechnym nr 29, z 19.07.2015 znalazłem komentarz bp Rysia do tego tekstu zatytułowany „Miłosierdzie w Sodomie”. Autor pisze o wybawieniu Lota z Sodomy: „Wysłani przez Boga aniołowie dwukrotnie ponaglają Lota. „Prędzej, weź żonę i córki, które są przy tobie, abyś nie zginął z winy tego miasta.” Lot jednak jakby marudzi, wyraźnie się ociąga, tak, że w końcu: „Kiedy zaś on zwlekał, mężowie ci chwycili go, jego żonę i dwie córki za ręce (...) i wyciągnęli ich, i wyprowadzili poza miasto”. Tora objawia nam dlaczego tak się stało: „ Pan bowiem litował się nad nim (tj. Lotem). Biblia nie mówi natomiast nic, skąd się wzięło ociąganie Lota. Co go trzymało w Sodomie? Dlaczego nie chciał jej porzucić na pierwsze Boże wezwanie? Żydowska tradycja egzegetyczna tłumaczy: „całą noc Lot się wahał i zastanawiał, co mam zabrać ze sobą? Mam złoto, srebro, perły, jak mógłbym zostawić całe swe bogactwo? Niech pomyślę co mam zabrać? Nastał świt, a on wciąż nie wiedział, co zostawi, a co weźmie ze sobą ...” Trzeba go było siłą oderwać od przeliczania i kontemplacji majątku, jakiego dorobił się w Sodomie. (Aniołowie) wzięli go pod pachy i wyciągnęli. W ostatniej chwili! Ostatecznie zrezygnował i poddał Bogu, który ratował go od śmierci. Dał Mu się wyprowadzić. Ile jednak jego serca zostało w Sodomie? Pan musiał to widzieć, skoro powiedział do niego: „Uchodź, abyś ocalił swe życie. Nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj się nigdzie w tej okolicy, ale szukaj schronienia w górach, bo inaczej zginiesz!” Jest to jedno z pierwszych objawień Boga, który nie czeka w swoim miłosierdziu, aż będę gotowy w pełni, w 100% by porzucić to co mnie zabija – mój grzech i niewolę. Obawiam się, że gdyby Bóg czekał na taką moją pełną dyspozycyjność ku nawróceniu, to czy by się w ogóle doczekał? On jak Miłosierny Ojciec wybiega naprzeciw mnie, marnotrawnemu synowi, pragnącemu wrócić do domu, choć moje nawrócenie jest może dopiero w zalążku? Może doskwiera mi po prostu głód, głód Miłości? Ojciec swoją Miłością ośmiela mnie do zawierzenia, że jest możliwe odbudowanie dawnych relacji między mną synem a Nim, Ojcem.(por Łk 15). Bóg zawsze jest po stronie człowieka, po mojej stronie. Zawsze dostrzeże każdy, najmniejszy nawet odruch ku dobru, i rozstrzyga go na moją korzyść. Na korzyść każdego człowieka. Choćby był największym łajdakiem. Choćby ów odruch ku dobru był ostatnim tchnieniem grzesznika.
Kiedy Lot wyszedł z Sodomy: „Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana ”. A więc koniec Miłosierdzia? Sprawiedliwy uratowany, można resztę zniszczyć? Powiemy, dufni w swoją sprawiedliwość, że to słuszna kara. W tradycji żydowskiej pada pytanie: „czy ogień i siarka mogą bezpośrednio spaść z nieba. Czy Bóg zsyła śmierć i zniszczenie? Komentarz żydowski mówi, że nie. Rabini twierdzą, że Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz, a więc znak błogosławieństwa i dobroci, a dopiero w zetknięciu się z niegodziwością obu tych miast ów deszcz stał się siarką i ogniem. W Biblii spotykamy wiele podobnych zdarzeń. Człowiek, ja, możemy tak bardzo zatwardzić swoje serce, że nie jesteśmy wstanie przyjąć Bożej Łaski, Bożego Miłosierdzia. Ostrzegali przed taką postawą prorocy Starego Przymierza, ostrzegał też Jezus.
Tak było np. z Judaszem, któremu Jezus podaje chleb, a w Judasza w tym momencie wchodzi szatan. Człowiek zdeterminowany ku złemu, może nawet Bożą łaskę obrócić w przekleństwo. To nie Jezus wydaje Judasza w łapy szatana. Gest podania chleba, jest znakiem pełnym miłości. Tak jak w Ogrójcu kiedy Jezus z Miłością zwraca się do ucznia, „pocałunkiem zdradzasz swego Mistrza?” Dopiero odrzucenie tej Miłości uczyniło Judasza otwartym na działanie złego ducha.
W całej Biblii, Bóg nieprzerwanie pokazuje nam swoje Oblicze pełne Miłosierdzia.
Dlaczego więc nam tak trudno uwierzyć tej Prawdzie?

Homilia (O miłości 3, 6) św. Bazylego Wielkiego, biskupa

W dzisiejszej Liturgii Godzin natrafiłem na tekst św. Bazylego. Zrobił on na mnie wrażenie ze względu na aktualność a szczególnie, że jakby św. biskup opisywał mnie. To właśnie ja tak mocno jestem przywiązany do rzeczy tego świata.

Zasiewajcie ziarno sprawiedliwości

Weźmij za przykład ziemię; jak ona przynoś plon, i nie bądź gorszy od rzeczy nieożywionych. Ziemia przynosi owoce nie dla własnej korzyści, ale dlatego, aby ci służyć. Ty natomiast dla siebie samego gromadzisz plon swojej dobroczynności. Nagroda bowiem i zapłata za dobre czyny przysługuje temu, kto ich dokonał. Jeśli udzieliłeś pomocy zgłodniałemu, twoim stanie się to, co udzieliłeś, owszem, powróci do ciebie z naddatkiem. Podobnie jak ziarno wrzucone w ziemię przynosi korzyść siejącemu, tak też i chleb ofiarowany głodnemu przyniesie ci wiele pożytku. Niechże więc zakończenie twej uprawy na ziemi stanie się początkiem wschodzącego zasiewu w niebie. Mówi bowiem Pismo: "Posiejcie sobie sprawiedliwość".
Nadejdzie czas, kiedy zostawisz pieniądze, choćbyś nie chciał. Do Pana zaś poniesiesz sławę twoich dobrych czynów. A wtedy cały lud stojąc wokół ciebie przed Sędzią całego świata nazwie cię żywicielem, łaskawym dobroczyńcą, nazwie wszystkimi imionami sławiącymi twą hojność i szlachetność. Czyż nie wiesz, że są tacy, którzy wydają całe majątki na urządzanie widowisk, na komediantów, walki zapaśników, walki z dzikimi zwierzętami, których nawet sam widok budzi odrazę? Czynią to dla krótkotrwałej sławy, dla wrzawy tłumu i oklasków.
Ty natomiast czyż będziesz skąpy w wydatkach, które mają ci przynieść tak wielką chwałę? Sam Bóg cię wywyższy, aniołowie pochwalą, wszyscy ludzie, którzy byli od początku świata, nazwą szczęśliwym. W nagrodę za właściwe zarządzanie dobrami przemijającymi otrzymasz chwałę wieczną, wieniec sprawiedliwości, królestwo niebieskie. Ty jednak nie dbasz o takie dobra; pogardzasz tymi, które ci obiecano, z powodu przywiązania do posiadanych obecnie bogactw. Dalej więc, rozdaj swe bogactwa, bądź hojny i wielkoduszny w udzielaniu pomocy potrzebującym. Niech i o tobie mówią: "Podzielił, rozdał ubogim, sprawiedliwość jego będzie trwała zawsze".
Jakże bardzo powinieneś być wdzięczny hojnemu Dobroczyńcy, jakże radosny i szczęśliwy z powodu okazanej ci łaskawości. Wszak nie ty pukasz do drzwi obcych ludzi, ale oni stoją w twoich drzwiach. A tymczasem jesteś nachmurzony i niedostępny. Unikasz spotkania, abyś przypadkiem nie musiał uronić cokolwiek z twego mienia. Umiesz tylko to jedno: "Nie mam, nie dam, sam jestem biedny". O tak, biedny jesteś i nie masz naprawdę niczego: nie masz miłości, nie masz dobroci, nie masz wiary w Boga ani nadziei wiekuistej.

Czy jeszcze potrzeba komentarza?

niedziela, 26 lipca 2015

Bp Ryś o nawróceniu

Zajrzałem do mego bloga i stwierdziłem, że przez rok niczego ty nie umieściłem. Czas nadrobić zaległości

Rzadko czytuję Tygodnik Powszechny, uważając że jest w wyrażaniu poglądów zbyt liberalny. Aliści podczas wakacji, gdy bywam odcięty od mego ulubionego Gościa Niedzielnego, czytam wtedy co akurat mam pod ręką. W numerze datowanym na dzisiejszą niedzielę, znalazłem interesujący felieton bp Rysia „Nawrócenie św. Pawła: Łaska”. Autor nawiązuje do hasła trwającego w Polskim Kościele roku duszpasterskiego „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Samo hasło wzięte z Ewangelii św. Marka zakłada proces ciągły. Nie chodzi bowiem o jednostkowy fakt a raczej proces trwający całe życie. Tym niemniej zdarzają się w tym procesie spektakularne wydarzenia, jakim było na przykład nawrócenie Szawła. Ale i w tym wypadku mamy do czynienia z pewnym procesem. Szaweł po spotkaniu z Jezusem u bram Damaszku, zmienia się co prawda z prześladowcy wyznawców Jezusa w gorliwego ewangelizatora, musi jednak przejść pewną kenozę, by zrozumieć, że to nie on ale sam Jezus nawraca jego słuchaczy. Dzieje Apostolskie opisują wydarzenie nawrócenia Szawła w słowach: „gdy zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku, olśniła go nagle jasność z nieba”. Podkreślam słowo „nagle”, które można również przetłumaczyć: „nieprzewidzianie”, „nieoczekiwanie”, „z zaskoczenia”. Tak to bywa często z nawróceniem. Jest ono przede wszystkim Bożą ingerencją w nasze życie. Tak jak nawrócenie Szawła jest wyłączną inicjatywą Chrystusa. Jest czystą łaską, która szuka odpowiedzi, ale zawsze jest uprzedzającym faktem naszej historii.
Nawrócenie jest przede wszystkim łaską. Człowiek na łaskę odpowiada „tak” albo „nie”. Jest w tym zapis naszej wolności. To Bóg szuka człowieka, a nie człowiek Boga. To Chrystus walczy o grzesznika, a nie grzesznik o Niego, czy choćby o siebie samego.
A więc łaska! Innocenty III (pocz. XIII w.) stwierdza: „Człowiek sam z siebie (łac. per se) potrafi grzeszyć, ale sam z siebie nie jest w stanie ponownie powstać (resurgere).
Jakże to bywa dalekie od naszego myślenia o sobie, o Bogu. Przecież jeżeli się mocno postaram to zmienię moje postępowanie. Trzeba się tylko mocno postarać. A jeżeli ja mogę się postarać, to dlaczego mój sąsiad, moja koleżanka z pracy nie mogą? Oni pewno nie chcą. Od tego już tylko krok do osądzania bliźniego.
Ale to już temat na inne rozważanie