Dialog z ministrantem:
- Jaka jutro data?
- 6 grudnia
- Jaki to bedzie dzien?
- Czwartek
- Co jutro wspominamy?
Zażenowanie, ministrant nie wie.
- Jutro jest dzien św. Mikolaja.
- Wcale nie, jutro sa mikolajki.
Jako komentarz kolega dołączyl felieton nt wspólczesnej percepcji św. Mikołaja:
Nieświęte święta
Kultura, Gazeta.pl, Konrad Godlewski 22-12-2004.
Boże Narodzenie to najważniejsze święto zglobalizowanego świata. Grubawy Coca-Claus w krótkim czerwonym kubraku już od lat 30. ubiegłego stulecia wypiera Świętego Mikołaja. Teraz dzieje się to w Polsce.
Jeżeli globalizacja ma swoje święto, to jest nim – czy nam się to podoba, czy nie – Boże Narodzenie. Dzwoneczki, choinki, renifery i promocje w sklepach, bożonarodzeniowe reklamy, piosenki oraz filmy (np. „Ekspres Polarny”) coraz większej liczbie mieszkańców Ziemi przypominają, że zbliżają się święta. Przebierańcy w czerwonych płaszczach pojawiają się już nawet w Pekinie czy Tokio, gdzie chrześcijanie stanowią egzotyczną mniejszość. Takie zglobalizowane Boże Narodzenie nie jest już świętem religijnym.
JAK COCA-COLA PRZEBRAŁA MIKOŁAJA
Zwyczaj dawania prezentów narodził się w Europie u schyłku średniowiecza dzięki legendzie św. Mikołaja, biskupa Mirry z IV wieku n.e. Jako Sinterklaas, czyli bohater ludowej legendy przywiezionej przez Holendrów, św. Mikołaj urzekł mieszkańców Nowego Świata i został Santa Clausem. W 1809 roku Washington Irving opisywał w powieści „Historia Nowego Jorku” latającego na pegazie staruszka, który zakrada się do domów przez kominy, żeby zostawiać prezenty dla dzieci.
Pegaza z czasem zastąpiły sanie i ósemka reniferów, a popkulturowa ikona Mikołaja nabrała kształtu w latach 20. XX wieku, gdy amerykańska gospodarka przeżywała boom. To wtedy święta Bożego Narodzenia wpisały się na stałe do handlowego kalendarza – dzięki zwyczajowi kupowania prezentów grudzień stawał się miesiącem największych obrotów.
Ostateczny szlif pop-Mikołajowi nadał producent leczniczego – rzekomo – specyfiku dla dorosłych, coca-coli.
Odnotowawszy spadek zysków, firma stwierdziła, że preparat należy reklamować jako lek dla całej rodziny. Najskuteczniej wyraził tę ideę grafik Haddon Sundblom, rysując w 1931 roku jowialnego Santa Clausa z podarkiem w dłoni – butelką napoju. To Sundblom utrwalił jego wizerunek bez oznak biskupiej godności, z długą brodą, opasłym brzuchem i ludzką posturą (wcześniej Mikołaj bywał karłem). Takiego „Coca-Clausa” Sundblom rysował przez następne 30 lat, a ikona powielana przez miliony reklam i butelek utrwaliła się w niezliczonych filmach, serialach i komiksach. Dzięki nim podbija glob.
Coca-Claus zaczął wypierać dotychczasowe wyobrażenia świętego także w Polsce. Uzbrojony w pastorał św. Mikołaj dał za czasów PRL skuteczny odpór Dziadkowi Mrozowi z ZSRR, ale dziś coraz widoczniej przegrywa pojedynek z krzyczącym „Ho, ho, ho!” super-Mikołajem, którego bezkrytycznie przejęła rodzima reklama.
Dzięki niej niedługo uznamy pewnie za swoich także przyjaciół globalnego Mikołaja – takich jak renifer Rudolf Czerwononosy, którego wymyślił w 1939r. Robert May dla sieci handlowej Montgomery Ward. Rudolf był bohaterem książeczki, którą sieć rozpowszechniała wśród klientów, a został gwiazdą, gdy dziesięć lat później nagrano o nim piosenkę. Dziś „Rudolph the Red-Nosed Reindeer” to w USA najpopularniejsza „kolęda” obok „White Christmas” Binga Crosby'ego.
O WYŻSZOŚCI ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA
Wydaje się, że to zwyczaj dawania prezentów przesądził o zwycięstwie Bożego Narodzenia w walce z „konkurentem” – Wielkanocą. W promowaniu Bożego Narodzenia zaczęli mieć interes producenci prezentów, ozdób świątecznych itd. Dzięki reklamie systematycznie podkreślali znaczenie święta i tak narodziło się „szaleństwo świątecznych zakupów”, czyli „nowa świecka tradycja”, którą zaakceptować mógł każdy. Pomogła stała data – 25 grudnia, ułatwiająca planowanie cyklu produkcji i sprzedaży (Wielkanoc to święto ruchome).
Wielkanoc, uznawana za najważniejsze święto chrześcijańskie, jest dużo trudniejsza do przełknięcia przez biznes czy popkulturę. W Polsce ciekawą próbą przekazania jej sensu do kultury popularnej była decyzja dystrybutora filmu „Pasja”, który wyznaczył datę premiery właśnie na Wielkanoc. Mimo to dziś wielu Polaków zamiast rozmyślać nad Zmartwychwstaniem, woli w tym czasie pojechać na tropikalną wycieczkę.
ZMIERZCH KOLĘDNIKÓW?
Od 1989 roku straciło na znaczeniu wiele świąt, które nie odnalazły swego sensu w rynkowej gospodarce. Dzień Kobiet 8 marca jest passé, bo przypomina o nierównym statusie płci (od paru lat reanimują je feministki, organizując swoje manify). W pochody pierwszomajowe bawi się już chyba tylko radykalny działacz lewicowy Piotr Ikonowicz. Niszowa stała się na powrót górnicza Barbórka, a nikt nie świętuje 22 lipca – w PRL głównego państwowego święta.
Błyskawicznie przyjęły się za to – niemal nieznane przed 1989 rokiem – walentynki, czyli dzień zakochanych. To także święto globalne, a zarazem gotowy przepis na interes. Wycieczka do kina, kolacja, kartka, kwiaty, prezent itd. – gdyby nie święto, niekoniecznie wydalibyśmy pieniądze. Dzięki walentynkom zrobimy to na pewno, i to w ściśle określonym i znanym wiele miesięcy naprzód czasie. A czas to pieniądz.
Bardzo ciekawa walka toczy się między Zaduszkami a Halloween. Te pierwsze mają w naszej kulturze długą tradycję, ale pokolenie najmłodsze, które od 1989 roku może zachwycać się filmami i opowieściami grozy, gotowe jest zaakceptować Halloween – również święto globalne. W listopadzie do mojego mieszkania na stołecznym Mokotowie zapukały dzieci przebrane za zjawy i upiory. Krzyknęły: „He-lo-łin” (bo nie ma jeszcze sensownego odpowiednika angielskiego „trick or treat!”). Potem podsunęły koszyk wypełniony nielicznymi łakociami i monetami.
Minęły dwa miesiące i czekam na przybycie kolędników. W zeszłym roku się nie pokazali. A w tym?
Witaj,
OdpowiedzUsuńW tym roku nie pokażą się kolędnicy, bo zwyczaj chodzenia gromady przebierańców, zanika. A ja pamiętam nawet ich piosenki, jakie śpiewali chodząc od domu do domu. I pamiętam nawet kobietę, która kolędnikom szyła stroje. Co do Halloweenu, to jest to okropieństwo. Najgłupszy nowy wymysł małolatów, na który przystają niektórzy dorośli, a nawet rodzice. Raz otworzyłam drzwi sześciu strasznie wymazanym jakimś farbami młodziutkim czarownicom i więcej nie otworzę. A co do walentynek, to my jako naród, zaprzepaściliśmy własne tradycje. Jedynie w Krakowie coś się dzieje w tym kierunku, czyli 24 czerwca w dniu Sw. Jana. Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia i mimo tych wszystkich przedświątecznych reklam, mikołajów łażących po ulicach i anielic, mamy jeszcze Wigilię i opłatek na wigilijnym stole i przynajmniej w moim otoczeniu, mnóstwo rodzin przygotowuje się do tej pięknej wieczerzy z tradycyjnymi potrawami, a nie jakimś tam mięchem i kiełbachą. Myślę, że jednak Święta Bożego Narodzenia wielu z nas, będzie obchodzić z myślą o Narodzeniu Dzięciątka Jezus, a z tego, co mi wiadomo, kościoły zwykle są pełne wiernych. W mojej parafii tak jest na pewno.
Pozdrawiam serdecznie. In.
Zaglądam, wchodzę, ale pewnie jesteś bardzo zajęty zdarzeniami życia realnego...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Cisza... Ale to nic, skoro tak musi być. Życzę wszystkiego, czego sobie życzysz i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSorry, Styczeń zawsze dla mnie trudny, wizyta duszpasterska zwana nomen omen "kolendą", w trakcie rozchorowałem się, łóżko, antybiotyk, katar, gardło, w sumie mało komfortowo. Już wracam do zdrowia, ale czasu brak by przy kompie posiedzieć. A w lutym zaczynam znów intensywny czas pracy ewangelizacyjnej, też nie widzę możliwości by coś blogować. A jest parę spraw o których chciałbym napisać, cóż może jeszcze do tego wrócę. Serdecznie pozdrawiam. A
OdpowiedzUsuńPS poprzedni wpis usunołem, bo zrobiłem w nim kilka literówek, a nie wiedziałem jak wprowadzić poprawki.
Witaj. Tak myślałam, że dużo pracy. No tak, zima robi swoje. W takim razie, życzę Ci dużo zdrowia. Odpocznij od bloga, dojdź do siebie, bo to najważniejsze. Zaglądam do Ciebie bardzo często, ale wpisu nie zostawiam, bo by było ich za wiele. Jestem z Tobą myślami i życzę Ci wszystkiego co najlepsze, a szczególnie zdrowia i dobrego samopoczucia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :)