27.10.2012 (Remi do Antka)
Fragment Ewangelii wg św. Jana 141 Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! 2 W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce.
Tyle podaje Ewangelia. Konfrontuję to z wieloma faktami m.
in. i z takim:
(fragment z tekstu Głód na świecie – wejście przez Google)
963 miliony ludzi
głoduje na świecie - ogłosiła w najnowszym raporcie Organizacja Narodów
Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), mająca siedzibę w Rzymie.
Według tych danych od 2007 roku liczba głodujących wzrosła o 40 milionów, a od
lat 2003-2005 - o 115 milionów. FAO ostrzega, że sytuacja może jeszcze bardziej
się pogorszyć w związku z obecnym międzynarodowym kryzysem finansowym i
gospodarczym.
Na pierwszym zdjęciu sęp
czekający na zgon umierającego z głodu dziecka. Zawsze miałem wątpliwości czy
takie sytuacje należy dokumentować. Jestem przekonany, że NALEŻY! Dopiero tak
drastyczne zdjęcia są w stanie (być może) przebić zgniłą obojętność ludzi
żyjących w dobrobycie. W obliczu takich sytuacji uprawnione jest wołanie: Boże!
Gdzie jesteś? Jezu! Poszedłeś do Ojca przygotować nam miejsce, a dla nas tu i
teraz miejsca nie ma! Dlaczego kochając nas tak bardzo – nie pomożesz nam? Czym
Ci zawiniliśmy? Dlaczego zamiast pomocy
otrzymujemy „mętne” pouczenie o skutkach grzechu pierworodnego?
Czy tym światem Bóg jeszcze się interesuje? Już trzeci rok modlę się w intencji Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego . Czy w tej sytuacji ma to jakikolwiek sens? Tu nie chodzi o jedno dziecko. Chodzi o miliony. Mój rozum i moje serce nie wytrzymują już tego dysonansu jaki dostrzegam między „wiedzą” podawaną nam przez teologów, mądrością Bożego Działania, a rzeczywistymi faktami wziętymi z codziennego życia na naszej planecie. I jak słyszę gdy „mający patent na wiedzę” mówią, że jest to skutek grzechu pierworodnego to … nóż mi się w kieszeni otwiera! Ilustracją parodii skutku grzechu pierworodnego może być i ta ilustracja:
Wiesz co Ci mogę odpowiedzieć, przecież wiesz. Ale dobrze
napiszę parę myśli, które się nasuwają po przeczytaniu załącznika.
1. Chcesz zmienić świat, zacznij zmiany od siebie. W języku teologii nazywa się to metanoia czyli nawrócenie. Po polsku brzmi to płasko, bo stawiamy zawsze pytanie od czego mam się nawrócić? Otóż to greckie słowo metanoia oznacza dokładniej zmianę myślenia. O sobie, że jestem grzesznikiem; o bliźnim, że on też jedzie na tym samym wózku co ja i że bez względu na wszystko mam go kochać, także gdy mnie krzywdzi. Mam wybaczyć (co nie oznacza zapomnieć), mam się za niego modlić, mam pragnąć dobra (czyli życia wiecznego) dla bliźniego. Mam wreszcie zmienić też moje myślenie o Bogu, uznać w Nim miłosiernego Ojca, który pochyla się nad naszą biedą.
2. Pytanie gdzie jest Bóg gdy miliony umierają z głodu,
gdzie był gdy miliony szły do gazu w obozach zagłady, albo były wykańczane w
sowieckich lagrach? Odpowiedź jest jedna. Bóg jest tam gdzie cierpienie. On się
z naszym cierpieniem po prostu utożsamia. Mówi Ewangelista Jan: "Bóg tak
umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, by każdy kto w Niego wierzy, nie umarł, ale miał życie wieczne". Można postawić tu pytanie co mi po takim Bogu, można Go osądzać, można uważać, że się nami nie interesuje, że mógłby nie dopuścić do tego kolosalnego cierpienia jakie człowiek zadaje człowiekowi. A więc dlaczego tego nie robi. Paradoksalna odpowiedź brzmi, bo nas kocha. Obdarowawszy nas wolnością wyboru, nie może zaprzeczyć samemu sobie i teraz nam tej wolności odmówić. Cóż, w jakiś sposób zaryzykował i wygląda na to że przegrał z kretesem. Od czasów Edenu do dziś człowiek sprzeniewierza się Bogu, spycha Go z Jego miejsca, nie wierząc tej Miłości. Zawsze dzieje się to samo, człowiek chce być jak Bóg, chce sam decydować co dobre a co złe (wąż mówi w raju, będziecie znali co dobre a co złe; znać w języku Biblii to tyle co decydować).
umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, by każdy kto w Niego wierzy, nie umarł, ale miał życie wieczne". Można postawić tu pytanie co mi po takim Bogu, można Go osądzać, można uważać, że się nami nie interesuje, że mógłby nie dopuścić do tego kolosalnego cierpienia jakie człowiek zadaje człowiekowi. A więc dlaczego tego nie robi. Paradoksalna odpowiedź brzmi, bo nas kocha. Obdarowawszy nas wolnością wyboru, nie może zaprzeczyć samemu sobie i teraz nam tej wolności odmówić. Cóż, w jakiś sposób zaryzykował i wygląda na to że przegrał z kretesem. Od czasów Edenu do dziś człowiek sprzeniewierza się Bogu, spycha Go z Jego miejsca, nie wierząc tej Miłości. Zawsze dzieje się to samo, człowiek chce być jak Bóg, chce sam decydować co dobre a co złe (wąż mówi w raju, będziecie znali co dobre a co złe; znać w języku Biblii to tyle co decydować).
3. Czy jesteśmy w tej sytuacji bezradni? Czy nic nie da się
zrobić, zęby w ścianę? Otóż Bóg nie przyglądał się z politowaniem jak Jego
ukochane stworzenie się męczy. Posłał swego Syna, który przyjął naszą ludzką
naturę i ofiarował się za nas, by nas odkupić. Często o tym zapominamy. A
przecież to On jest Stwórcą a my stworzeniem. W całej naszej wolności mamy jednak
postępować zgodnie z tym co Bóg nam dał, zgodnie z Jego prawem, które jest głęboko
umieszczone w naszym jestestwie. Człowiek często próbuje ten głos sumienia
zagłuszyć, czasem nawet mu się to poniekąd udaje, ale czy jest wtedy
szczęśliwy. Dlaczego więc ludzie, którym na oko dobrze się powodzi, mają
pieniądze rodzinę, sukces, nagle popełniają samobójstwo. Często zastawiając w
liście informację, nikt mnie nie kochał, ja też nikogo nie kochałem, to
wszystko nie ma sensu!
4. Cóż robić. Ano jest droga wyjścia. Trzeba uwierzyć
Miłości Boga objawionej nam w Jezusie Chrystusie. Że On chce nam pomóc. Że ma
Moc aby nam pomóc. I go o to z wiarą poprosić. Jak? Modląc się, prosząc, nie
zrażając się, że nie wysłuchuje od razu. Dziś w Kościele była czytana Ewangelia
wg św. Marka o ślepcu spod Jerycha, który uwierzył, że Jezus jest Mesjaszem, że
ma Moc przywrócić mu wzrok. Ślepiec wołał, wręcz darł się w niebo głosy, "Synu
Dawida ulituj się nade mną" a Jezus przechodził jakby w ogóle nic nie słyszał,
wreszcie Jezus się zatrzymuje i pyta "co chcesz abym ci uczynił?"; ślepiec
mówi "abym przejrzał"; "Idź twoja wiara cię uzdrowiła" Tym
ślepcem jesteś ty, jestem i ja. Kiedy? Ano gdy nie widzimy Bożej Miłości. Diagnoza: wołać
o Boże zmiłowanie, byśmy wreszcie tą Bożą Miłość w naszym życiu dostrzegli.
I to by było na tyle. Pozdrawiam.
Antek
30.10.2012 (Remi do Antka)
Witaj Anteczku!Ja nie chcę zmieniać świata! Nie dam rady! Zresztą - nie wiem nawet jak to zrobić i w którą stronę zmieniać. Pewnie niektórzy z tych zmian byliby zadowoleni, a inni by złorzeczyli. Świat sam się zmienia. Każdy ma w tym jakiś swój udział. Porównaj udział mój np. z udziałem JPII. Śmiechu warte, co ja mogę. Piłsudski to mógł - nawet rozwiązać parlament. Ja mogę co najwyżej rozwiązać worek kartofli. Zadaję jednak pytania i szukam odpowiedzi. Chcę wiedzieć czy człowiek rzeczywiście ma wolną wolę. Wg mnie trochę ma, a trochę nie. Rodzi się zniewolony całkowicie - zupełnie bez wolnej woli. Nic nie może wybrać i jest całkowicie zależny od innych. W miarę wzrastania usamodzielnia się i tej woli mu przybywa, ale gdzieś tam osiąga swój pułap i dalej już wolnej woli nie ma. Może wpaść w zniewolenie sam, w wyniku słabości, rządzy, nieprzewidzianych wyborów (lekceważenie konsekwencji wyboru), braku wiedzy, dostępu do informacji itp., a może być zniewolony przez innych. Ma też ograniczenia naturalne (strach, wzburzenie, afekt itp.), które też zniewalają. Nie ma więc wolnej woli jak niektórzy by chcieli. Procesy wolicjonalne są w niektórych przypadkach deterministyczne (i tu o żadnym wyborze wolnym mowy być nie może), a w niektórych
indeterministyczne (to wolna wola jest - i związana z nią odpowiedzialność). Rzecz w tym, że np. dla tego umierającego dziecka na pustyni, na śmierć którego już czeka sęp, nie ma żadnego znaczenia czy człowiek tę wolną wolę ma czy nie i w jakim sensie. Jego już nie obchodzi nawrócenie świata, ani to że ktoś tam kiedyś dopuścił się grzechu zwanego pierworodnym. Grzech pierworodny to tylko metafora, bo i tak wszyscy wiemy, że pierwszych rodziców nie było (w sensie pierwszego homo sapiens), a wcześniejsze hominidy zaliczane są nie do ludzi lecz do fauny ziemskiej, która pojawiła
się w okresie średniego czwartorzędu. Tak czy owak - dzięki za zainteresowanie sprawą i pozostań z Bogiem - praprzyczyną wszechrzeczy.
Pozdrawiam.
Remi.
31.10.2012 (Antek do Remiego)
Drogi Remi!
Myślę, że albo bredzisz w malignie, albo czytasz moje listy
ze złą wolą, doszukując się w nich tego czego w nich nie ma. Ale niech tam, być
może nie dogadamy się. Ale mój ty świecie, antropolodzy już jakiś czas temu stwierdzili,
że gatunek homo sapiens pochodzi od jednej pary. Wskazują na to badania kodu
genetycznego. I nie jest istotne, czy potraktujemy opis biblijny (zresztą który?)
dosłownie, czy w przenośni. Być może Bóg wybrał parę hominidów i dał im
nieśmiertelną duszę, stwarzając w ten sposób nową rzeczywistość?
A jeśli chodzi o wolność, używasz tego słowa w innym sensie
niż ja, tak bardziej w Owsiakowym "róbta
co chceta". Wolność o którą chodzi jest pewnym darem Bożym wynikającym
z Jego Miłości. Stwarzając nas wolnymi, uzdolnił nas w ten sposób do odpowiedzi
naszą miłością na Jego Miłość, bo bez wolności nie ma mowy o miłości.Pozdrawiam
Antek
PS: Piszesz, że nie chcesz zmieniać świata, ale przecież poprzez swoje działanie, robisz to z dnia na dzień. Jeśli grzeszysz, jeśli manipulujesz ludźmi i faktami to zmieniasz go na gorsze. Jeśli się nawracasz, gdy wołasz Jezusa, by się nad Tobą ulitował. By uspokoił i wyciszył Twoje niespokojne serce i ochłodził rozpaloną głowę, to świat staje się lepszy. Może Ty tego nie widzisz, ale Ojciec w niebie o tym wie.
A cierpienie, także to niezawinione, wynika ze złego wykorzystania wolności o której wyżej wspomniałem, przez nas ludzi.
3m się. A.
Nie dziwię się Antoni, że Twój Przyjaciel Remi tak napisał do Ciebie. Ty inaczej to pojmujesz, bo we wszystkich sprawach świata - tych wielkich i małych - widzisz rozum i rękę Pana Boga. Jestem wierząca, ale ja też nie rozumiem, dlaczego takie mnóstwo ludzi tak bardzo cierpi, a szczególnie dzieci? Dlaczego tyle wojen, zbrodni i zła jest na świecie? To nie na mój rozum Antoni. Dlatego ja kobieta grzeszna, (bo nie święta), choć wierzę w Boga, nie potrafię zrozumieć Jego rozumu, Jego mądrości... Z ciekawością czytam Twoje posty, bo warto, naprawdę warto.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Antoni.
K.
Droga Kasiu, cierpienie mówiąc najogólniej nie jest pomysłem Pana Boga, do nieśmiertelności stworzył nas Bóg, a śmierć (cierpienie) weszła na świat przez zawiść diabła, to cytat z Pisma Świętego. Bóg dawszy nam wolność respektuje ją w naszych działaniach ale obraca to cierpienie na naszą korzyść. W jaki sposób? Ano, istnieją jakby dwa rodzaje cierpienia. Pierwsze jest wynikiem naszych grzechów, ogólnie mówiąc naszego braku miłości. Drugi rodzaj można by nazwać cierpieniem niewinnych. Przykładem
Usuńmoże być Hiob. W jaki sposób Bóg wykorzystuje cierpienie? Zawsze możemy do cierpienia podejść na dwa sposoby. Poor piersze
Coś mi się zacieło, więc cd niżej
OdpowiedzUsuńCierpienie poor pierwsze mogę odrzucić, mogę się zbuntować, wejść w szemranie. Z mojego doświadczenia nic to nie daje. Cierpienie odrzuconne boli dalej. Ale w Jezusie Chrystusie mam inną drogę do wyboru. Mogę cierpienie zaakceptować, uznać np że mi sie taka sytuacja przytrafiła zupełnie słusznie, bo nagrzeszyłem ciężko. A jeśli to cierpienie niezawinione, mogę wołać o ratunek. A do tego mogę zawsze moje cierpienia, mój krzyż łączyć akem woli z cierpieniem, z Krzyżem Jezusa Chrystusa. To cierpienie nie przestaje boleć, ale nabiera wtedy głębszego sensu. A nic bardziej nam nie dokucza jak bezsens naszego życia.
Zgoda Antoni, jeśli chodzi o nas dorosłych. Możemy sobie to w taki sposób wytłumaczyć jak mi wyżej napisałeś. Wszystkie moje cierpienia, a były takie w moim życiu, znosiłam z pokorą i prosiłam Boga, aby mi pomógł je przezwyciężyć. Dowodem na to jest na moim blogu moje motto życiowe: "Oto Bóg mi dopomaga..." Ale nie mogę zrozumieć dlaczego cierpią nawet te maleńkie dzieci, które nie rozumieją, a nawet nie wiedzą jeszcze o istnieniu krzyża Chrystusa. Są bite, poniewierane, głodzone... One na pewno myślą, że tak musi być, ale dobry, rozumny, uczuciowy człowiek dorosły, który w żaden sposób nie może im pomóc, bo np. dowiaduje się po fakcie o ich cierpieniu, nie może zrozumieć tego, dlaczego Bóg na to pozwala?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię w sobotni wieczór. K.
Nie pozwala, ale dopuszcza. Dlaczego? Bo dał nam wszystkim wolność, której niestety używamy w sposób haniebnie zły. Pamiętać jednak trzeba, że On otrze każdą łzę i ujmie się za każdym cierpiącym. Wiem, to trudno pojąć, trudno zaakceptować, ba nie chcemy być bezradni. Jezys powiedział pod koniec swojej działalności do Apostołów, a także do nas wszystkich: "beze Mnie nic nie możecie uczynić". Napewno nic dobrego. Czy mamy z tego powodu ręce rozłożyć, i mówić, takim mnie Boże stworzyłeś, takim mnie masz? Nie, Bóg nas stworzył na Boży obraz i podobieństwo. Cóż czynić? Zacząć zmianę świata od siebie. Św. Teresa wyraziła się kiedyś, że podniesienie igły z Miłością znaczy więcej niż godziny modlitw. Zawsze wzywani jesteśmy do nawrócenia, do życia wiarę, do przemiany własnego życia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam najserdeczniej!
21 year old Software Engineer IV Jamal Hassall, hailing from Thorold enjoys watching movies like "Sound of Fury, The" and Pet. Took a trip to Historic Bridgetown and its Garrison and drives a De Dion, Bouton et Trépardoux Dos-à -Dos Steam Runabout "La Marquise". na stronie internetowej
OdpowiedzUsuń