Gdy myślę o Świętej Rodzinie, to dostrzegam dwa aspekty tematu. Po pierwsze myślę o Rodzinie z Betlejem, z Nazaretu, z Jerozolimy. Bardzo niedawno obchodziliśmy Boże Narodzenie i mogliśmy kontemplować nowonarodzone dzieciątko w Betlejemskim żłóbku. To Dziecię, wcielony Bóg, zechciało urodzić się w przeciętnej rodzinie izraelskiej, by być cał-kowicie zależnym od Rodziny, by w niej wzrastać jak każde zwykłe dziecko. W niedzielnej ewangelii spotykamy Jezusa w Jerozolimie, w domu Ojca. Ale to Dziecko wraca potem do Nazaretu i jest Im, Rodzicom poddany. Wzrasta w łasce u Boga i ludzi. Czym dla nas dzisiaj jest to Słowo o Jezusie. Może wzorcem jak ma wyglądać Rodzina? Ale czy takie morali-styczne spojrzenie na Świętą Rodzinę może nas zadowolić. Czy w naszych rodzinach jeste-śmy podobni do tego wzorca? Czy jest to w ogóle możliwe? Kochać dzieci tak jak Maryja i Józef kochali Jezusa. Być posłusznym rodzicom jak Jezus był posłuszny Maryi i Józefowi. Jeżeli będziemy patrzeć na to jak na zadanie do wykonania o naszych własnych siłach, to szybko może się okazać, że nie jesteśmy zdolni do takiej miłości. I wtedy możemy wybrać dwa rozwiązania: albo powiemy sobie, że skoro jest to niemożliwe, to, po co w ogóle sobie tym głowę zawracać. Żyjmy jak się da, a jak nie potrafimy sprostać wymaganiom, to tym gorzej dla tych wymagań. Odrzucamy je w kąt i albo szybko rozstajemy się ze swoją rodziną albo w najlepszym razie żyjemy obok siebie, bez miłości, bez żadnego w ogóle uczucia. Albo powiemy sobie no tak, to była Święta Rodzina, oni potrafili się w ten sposób kochać, bo Bóg ich do tego uzdolnił, ale ja nie jestem żaden święty, dla mnie to niemożliwe i odpuszczamy sobie wszystko, co najwyżej przykrawamy Bożą Miłość do naszych możliwości i robimy z Niej jakąś karykaturę. I każde z tych rozwiązań może się w naszym życiu przydarzyć. Po-zwólmy jednak sobie na szczerość, to nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Bo chrze-ścijaństwo to Dobra Nowina o Jezusie Zmartwychwstałym, w którym wszystko jest możliwe, także taka Miłość, jaką widzimy w Rodzinie z Betlejem, z Jerozolimy, z Nazaretu. Miłość pozwalająca żyć rodzinie w pokorze, prostocie i uwielbieniu, gdzie drugi jest dla nas Jezusem Chrystusem. Taka Miłość jest naprawdę możliwa mocą Jezusa, gdy uwierzymy całym ser-cem, że On nas kocha bez granic, za darmo, mimo naszych słabości i grzechów. On taką Mi-łość pokazał nam na drzewie Krzyża, oddając swoje życie za nas grzeszników, po to byśmy my nie musieli umierać. Byśmy mieli Życie Wieczne i mieli je w obfitości.
A potem jeszcze Jezus uświęcił rodzinę przez Cud przemiany wody w wino w Kanie Galilejskiej. Gdy Jego Matka dostrzegła, że młodzi nie mają wina, że brak im radości płyną-cej z wina, zwraca się do swego Syna z prośbą, wina nie mają. A potem mówi, uczyńcie wszystko, co wam powie. I Jezus przemienia naszą szarą rzeczywistość wody w wieczną radość wina. I to jest zadanie dla żyjących w małżeństwie. Zaprośmy do naszych domów Maryję i Jezusa. My może w naszym postrzeganiu rzeczywistości jesteśmy ślepi i już nie dostrzegamy, że w naszym życiu brak radości wina, jaka być może towarzyszyła nam na początku naszego małżeństwa. Ale Maryja dostrzeże nasze problemy i poprosi znów Syna, że wina nie mają. A nam powie, uczyńcie wszystko cokolwiek wam powie. I jeśli uwierzymy, że Jezus naprawdę nas kocha, jeśli Mu zaufamy i będziemy czynić to, o czym On nam mówi, to doświadczymy cudu przemiany. Nasze szare, może beznadziejne życie ulegnie przemianie, Mocą Jezusa, nie naszą, bo słabi jesteśmy. Ale Jego Bożą Mocą. I to jest drugi aspekt świętości rodziny. Mocą Bożą nasza rodzina ma być Świętą Rodziną.
Mogłem tego doświadczyć w swoim życiu i w życiu mojej rodziny. Powiedziałbym, że jestem tego świadkiem. A ukoronowaniem tej przemiany był akt odnowienia naszych ślubowań małżeńskich, jakich mogliśmy dokonać właśnie w 2003 r. w Kanie Galilejskiej podczas pielgrzymki do Ziemi Świętej. Wszystkie małżeństwa z naszej wspólnoty miały to szczęście i wiele z nich później wskazywało właśnie na to wydarzenie jako jedno z najważ-niejszych podczas naszej pielgrzymki.
Witaj. Czytam Twoje posty i rozważam je, bo warto. Powiedziałeś tak wiele, że nie śmiem nic dodać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. In.