piątek, 11 marca 2011

Przesłanie na Wielki Post

Skoro już tyle piszę na temat Wielkiego Postu, to może jeszcze warto przytoczyć Katechezę o pokusach Jezusa po chrzcie w Jordanie. Ta Ewangelia czytana jest zawsze w I niedzielę Wielkiego Postu

Wielki Post jest czasem, który ma nas zbudzić z letargu, w jakim żyjemy. Każdy z nas w swoim życiu, nawet, gdy doświadcza cierpienia, znajduje dla siebie jakieś podpórki, co sprawia, że przestajemy odczuwać gorliwą potrzebę bycia w bliskości z Bogiem. Dlatego Wielki Post stawia nam przed oczyma wszystkie pokusy, z którymi borykamy się na co dzień. Do tych zmagań podczas Wielkiego Postu Kościół chce nam podarować broń, chce byśmy potrafili walczyć z tymi pokusami, które nas wciąż atakują. W Wielkim Poście powtarzamy historię Izraela, jego zmaganie się z pokusami na pustyni. Ten czas pustyni odpowiada postowi Jezusa po chrzcie w Jordanie, o czym mówi Ewangelia na I niedzielę Wielkiego Postu.
„Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu i przebywał w Duchu [Świętym] na pustyni czterdzieści dni, gdzie był kuszony przez diabła. Nic w owe dni nie jadł, a po ich upływie odczuł głód. Rzekł Mu wtedy diabeł: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem. Odpowiedział mu Jezus: Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek. Wówczas wyprowadził Go w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata i rzekł diabeł do Niego: Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je odstąpić, komu chcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje. Lecz Jezus mu odrzekł: Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu sa-memu służyć będziesz. Zaprowadził Go też do Jerozolimy, postawił na narożniku świątyni i rzekł do Niego: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół! Jest, bowiem napisane: Aniołom swoim rozkaże o Tobie, żeby Cię strzegli, i na rękach nosić Cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień. Lecz Jezus mu odparł: Powiedziano: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego. Gdy diabeł dokończył całego kuszenia, odstąpił od Niego aż do czasu.”

Te pokusy Jezusa, są też naszymi pokusami, których doświadczamy, na co dzień w naszym życiu. I takie stwierdzenie już wydaje się nam, co najmniej dziwne, sądzimy, bowiem, że nasze pokusy nie mają z tą Ewangelią nic wspólnego. Ale jeśli pozwolimy się powolutku poprowadzić, to może się okazać, że jednak jest w tym podobieństwie jakaś prawda.
Zacznijmy od tego, że uporządkujemy sobie te pokusy.
Pierwszą z nich jest pokusa głodu.
Jest to pokusa, która ma na celu sprawdzić czy w naszym sercu naprawdę króluje Bóg. Czy my kochamy Boga całym sercem? Bo kochać Boga całym sercem, to kochać Go bez szemrania. A przecież w naszym życiu powtarza się to, co przytrafiło się narodowi izraelskiemu na pustyni. Znudził się nam mizerny pokarm, którym karmi nas, na co dzień Pan Bóg. Szatan mówi do Jezusa: Dlaczego Ty masz pościć – Ty Syn Boga? Dlaczego nie zamienisz kamieni w chleb? To jest przecież dla Ciebie możliwe. Dlaczego masz cierpieć?
Dlaczego Jezus został postawiony wobec tej pokusy, tak jak Izrael na pustyni? Ta pokusa, ten cały czas przebywania na pustyni ma zweryfikować czy rzeczywiście istotą jego wiary jest wezwanie: „Słuchaj Izraelu! Będziesz kochał Boga z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich sił,”. To było prawo, które Izrael miał w swoim życiu wypełnić. Jezus konfrontując się z tą pokusą pokazuje, że On jest prawdziwym Izraelem, tym, który to Shema wypełnił. Uczynił to rzeczywiście, pozwalając na krzyżu przebić swoje serce.
Izrael był, podobnie jak my, przekonany o swojej miłości do Boga, że jest On w jego sercu. Dlatego Bóg daje czas pustyni, czas próby i postu, byśmy doświadczyli czy to jest prawda. Czy kochamy Boga z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich sił? Izrael przekonał się na pustyni, że jest daleki od kochania Boga całym swoim sercem. Izrael wciąż szemrał na wydarzenia, które go spotykały na pustyni. Bóg daje mu na pokarm mannę, ale im to nie wystarcza, pragną czegoś więcej, chcą mięsa, a gdy Bóg daje im przepiórki, to po chwili znów są niezadowoleni i wspominają jarzyny i cebulę, które jedli w Egipcie. A kochać Boga całym sercem oznacza kochać Go bez szemrania, bez buntu. Tymczasem nasza natura, kiedy odczuwamy jakikolwiek głód, buntuje się. Kiedy naszemu sercu, sercu kamiennemu, dzieje się jakaś krzywda, kiedy to serce jest czegoś pozbawione, kiedy nasze pożądliwości, nasze potrzeby są niezaspokojone – my to odczuwamy jako głód. To jest właśnie ta pierwsza pokusa, pokusa chleba. Pokusa nasycenia naszego ciała. Nie chodzi tu tylko o konkretny chleb fizyczny, ale o nasycenie wszelkich naszych pożądliwości takich jak głód uczucia, sexu, bycia uznanym, głód kariery. To wszystko, czego jesteśmy pozbawieni i co powoduje szemranie w naszym sercu. Jest to sytuacja każdego z nas. Bóg poprzez Sakrament Pokuty, rekolekcje, wyrywa nas z niewoli naszych przywiązań, nałogów, grzechów. Daje nam poczucie pokoju, wolności, bycia kochanym. Ale my, co chwila przypominamy sobie nasze dawne sytuacje i one bardzo często podobają się nam. I tak jak Izrael na pustyni chcemy wracać do Egiptu. Narasta w naszym sercu szemranie.
Jezus odpowiada, że nie samym chlebem żyje człowiek. Człowiek nie żyje tym, co zaspakaja jego pożądliwości, potrzeby fizyczne. Jezus mówi, że prawdziwym pokarmem, który syci człowieka jest pełnienie Woli Bożej. Prawdziwym pokarmem jest dla nas historia naszego życia. Każdy z nas ma konkretną sytuację cierpienia. Może to być problem z mieszkaniem, jego brak lub ciasnota. Może to być problem rodzinny, kłopoty małżeńskie, lub z dziećmi. A może dotyka nas cierpieniem historia naszego kraju. Ale zawsze żyjemy w konkretnej sytuacji, w konkretnej historii, za pomocą, której Bóg do nas mówi: taka jest moja wola, co do Ciebie. Jeśli chcesz być szczęśliwy to nie buntuj się. Przestań szemrać na swoją sytuacje. Naszą odpowiedzią na tą pokusę może być pójście za przykładem Jezusa, – czyli post. Post jest przeciwieństwem nasycenia. Post traktowany bardzo poważnie. Szatan natrafiając na konkretną postawę postu otrzymuje poważny sygnał, veto. Mówimy mu, że mamy broń przeciw pokusie głodu.
Drugą pokusą jest pokusa cudu. Jest to pokusa zmuszania Boga, aby zrealizował w naszym życiu nasze plany. Ta pokusa stawia nas wobec tego fragmentu Shema „Kochać Boga z całej duszy”.
Co to oznacza? Kochać w ten sposób, oznacza kochać całą swoją egzystencją, całym swoim życiem. A więc oznacza to, tracić życie dla tego, kogo kochamy, tracić życie dla Boga. Być gotowym zaryzykować dla Niego całe swoje życie, do tego stopnia, by być gotowym ponieść klęskę. Przed takim rozwiązaniem cała nasza natura broni się ze wszystkich sił i nie chce go zaakceptować. My w naszym życiu pragniemy przede wszystkim sukcesu, tryumfu. Wszystko jedno, na jakim polu, w pracy, w małżeństwie, z dziećmi. Wszędzie mamy osiągać sukces. Wszystko ma być cudowne, najlepsze, tak jak to sobie wymyśliliśmy naszym rozumem. A kochać Boga całym sercem oznacza zaakceptować, że istnieje ktoś silniejszy od nas. Uznać, że to nie my decydujemy o naszym życiu. Nie jesteśmy wstanie ogarnąć naszym rozumem całej naszej historii. Szatan przedstawia Jezusowi tą pokusę w ten sposób: „Zaprowadził Go też do Jerozolimy, postawił na narożniku świątyni i rzekł do Niego: Jeśli jesteś Sy-nem Bożym, rzuć się stąd w dół! Jest, bowiem napisane: Aniołom swoim rozkaże o Tobie, żeby Cię strzegli, i na rękach nosić Cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień.” A więc skoro tak mówi Pismo Święte, to aniołowie w locie pochwycą Jezusa, by Mu się nic nie stało. Będzie miało miejsce jakby wielkie przedstawienie. Chrystus ukaże się ludowi w swojej chwale i mocy. Nam wydaje się ta pokusa bardzo śmieszną. Ale wbrew pozorom dotyka nas ta pokusa częściej niż moglibyśmy się spodziewać. Ta pokusa pokazuje, że człowiek nie chce się zgodzić na zwyczajność. Przyjrzyjmy się sytuacji Jezusa, który pochodzi z Galilei, a cóż dobrego może pochodzić z Galilei? Jezus był w oczach współczesnych prostym człowiekiem, który nie ukończył żadnej szkoły rabinackiej. W oczach świata faryzeuszy był nikim. W takiej właśnie sytuacji szatan przychodzi do Jezusa z pokusą cudowności, by ukazał się w swojej prawdziwej istocie, w swojej chwale. Odpowiedzią Jezusa na tą pokusę było powiedzenie „idź precz szatanie”. Idź precz, bo to, co proponujesz i czym kusisz jest powiedzeniem Bogu nie. Ta pokusa prowadzi do zbuntowaniu się na wolę Bożą. Nie wprost, ale poprzez nasze działanie, ulegając takiej pokusie mówimy Bogu, że źle urządził świat. Na świecie jest przecież tyle zła, cierpienia, na które nie znajdujemy odpowiedzi. Ulegając takiej pokusie stwierdzamy, że koncepcja Chrystusa ponoszącego śmierć na krzyżu jest pozbawiona sensu i nikogo nie pociągnie. Cały naród izraelski oczekuje na Mesjasza, ale na Mesjasza Wielkiego, politycznego, który ma wybawić naród z rzymskiej niewoli. Wola Boża w przypadku Chrystusa jest w oczach Mu współczesnych klęską. Jezus ponosi klęskę w oczach wszystkich. Faryzeusze mówili, że skoro ten człowiek został przybity do drzewa hańby, to jest to znakiem tego, że Bóg się od niego odwrócił, a ten człowiek jest grzesznikiem. A tymczasem Jezus, który wziął na siebie nasze grzechy, musiał być przybity do krzyża. Musiał ponieść klęskę, śmierć. Bo na nasz grzech nie ma innej odpowiedzi jak śmierć Jezusa na krzyża. Na szczęście my dziś mamy tą świadomość, że w tej śmierci nasz grzech został przybity do krzyża. Grzech został zabity, stracił swoją moc a śmierć nie ma już nad nami swojej władzy.
W Wielkim Poście mamy sobie uświadomić, że jedyną odpowiedzią na tą pokusę cudowności, rozumienia wszystkiego w naszej historii, jest modlitwa. Bo prawdziwa modlitwa może wypłynąć z serca upokorzonego, które uznaje, że nie jest panem swojego życie, nie jest Bogiem. Istnieje ktoś ważniejszy, wyższy, kto ma władzę nad moim życiem. Mamy, do kogo zwrócić się z tą modlitwą błagalną, by Bóg dał nam siły w naszym życiu pełnym pokus ciągłej nieakceptacji zwyczajności i tego, że nic z naszej historii nie rozumiemy. Jezus wypełnił Shema w tym punkcie dosłownie, przyjmując koronę cierniową.
Ostatnia, trzecia pokusa łączy się z wezwaniem: „kochaj Boga ze wszystkich swoich sił”. Wszystkimi swoimi pieniędzmi, całą swoją pracą. Nasza siła leży w tym, co sobą przedstawiamy. Świat patrzy na ludzi bardzo konkretnie: kto za nami stoi? Ile mamy pieniędzy? Kim jesteśmy? Mamy pokusę, żeby coś znaczyć w świecie, by realizować się w pracy, by być kimś, mieć władzę. Życie pokazuje nam bardzo dobitnie, że bez pieniędzy nic nie da się załatwić. Nasze zmaganie z tą pokusą jest bardzo poważne, bardzo boimy się, gdy wydarzenia naszej historii uderzą nas w nasz portfel, w nasze pieniądze, poniesiemy klęskę.
Odpowiedź na tą pokusę pokazuje nam Jezus. Mamy pozwolić, tak jak On, przebić nasze ręce i nogi dając się przybić do krzyża. Ta oznacza, że mamy służyć Bogu naszymi pieniędzmi, naszą pracą, naszą karierą, naszą władzą. Oznacza to realizowanie tego zmagania w udzielaniu jałmużny. Nasza natura ma taką właściwość, że pieniądze chcemy gromadzić, chcemy je mieć, mieć wszystko. Natomiast jałmużna rozrywa pierścień naszego egoizmu. Jałmużna powoduje, że odsuwamy od siebie to, co czyni z nas ludzi ważnych. Kiedy dajemy coś, komuś drugiemu, tak by nikt tego nie widział, gdy nie czerpiemy z tego wydarzenia chwały, to stajemy się ubożsi. Przestajemy coś znaczyć w oczach świata.
W Wielkim Poście należy sobie dobrze uzmysłowić, że konieczne jest podjęcie walki z tymi pokusami. Pokusą głodu, pokusą cudu i pokusą pieniądza. Bronią, jaką pozostawił nam Jezus w Ewangelii jest post, modlitwa i jałmużna.
Tą broń zaleca nam na Wielki Post Kościół.

5 komentarzy:

  1. Witaj nocą. Teraz tylko sprawdzian, bo późna godzina. Za kilka godzin pojawię się ponownie.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzy pokusy - głodu, chleba i cudu. Trzeba mieć bardzo silną wolę, aby oprzeć się tym pokusom. Ale kto ponad wszystko kocha Boga, uczyni tak jak napisałeś.
    Pozdrawiam w cudnie słoneczną niedzielę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za słówko, ale sama silna wola to chyba za mało, potrzeba łaski Bożej, a raczej otwarcia się na Jej działanie. Czasem wymaga to pewnego samozaparcia się, uznania, że jestem stworzeniem i że Bóg ma coś ważnego do powiedzenia w moim życiu.
    Szalom!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz? Do tej pory nie znałam dokładnie znaczenia słowa "szalom". Wiedziałam, że związane jest z życzeniem pokoju ducha, albo coś takiego. I dziś weszłam w Google, by dokładnie o tym poczytać. Teraz wiem, że: "Shalom oznacza całkowitość i wyraża wewnętrzne dopasowanie do siebie wszystkiego, nieobecność jakiegokolwiek braku czy rozłamu. Integralność oznacza scalenie osobowości, niezłomność i niepodzielność. Określenie to stosuje się w odniesieniu do osoby, która tak zintegrowała swoją osobowość, że jej dusza nie jest rozdzierana przez moralne rozterki. Zanim komuś uda się osiągnąć taką wewnętrzną spójność, różne składniki osobowości mogą dążyć do sprzecznych celów. Mówiąc do kogoś shalom, życzysz mu błogosławieństwa i wewnętrznej integralności..."- Tak napisali ks. Dariusz Wilk i Łukasz Grudysz na jednej ze stron internetowych. Zatem - Szalom! :)

    OdpowiedzUsuń