niedziela, 14 marca 2010

Jeszcze raz Krzyż

2005-12-20

Wystrój kościoła przy ulicy Gdańskiej 6, zmieniał się za mojego życia kilkakrotnie i już nawet nie pamiętam tego najstarszego. Każda zmiana budziła wśród parafian wiele emocji i to nie tylko natury estetycznej. Tak było i ostatnim razem, gdy uprzedni proboszcz dokładnie przebudował prezbiterium. Zamiast zagadkowej niebiesko szarej mozaiki na ścianie zawisł ogromny krzyż. Cóż, krzyż w kościele nie jest jakąś sprawą nadzwyczajną, ten jednakże wzbudził wśród parafia pewne emocje. Bo taki wielki, bo taki ciemny, bo w ogóle taki jakiś dziwny. Na drążące pytanie, co jest dziwnego w tym krzyżu, można było usłyszeć odwrotnie wstydliwe zapytanie, dlaczego ten krzyż jest goły. No, bo rzeczywiście Krzyż był goły, brakowało na nim Pana Jezusa. Nie od dziś Krzyż bez Pana Jezusa budzi u wiernych pewne emocje. Pamiętam, że przed 50 laty, mój ojciec chciał koniecznie taki krzyż kupić do powieszenia na ścianę nowego mieszkania i nie mógł nigdzie takowego dostać. W końcu zdesperowany, bo właśnie na taki a nie inny miał ochotę, zamówił rzeczony krzyż u stolarza. Stolarz także nie mógł długo zrozumieć, o co klientowi chodzi, aż wreszcie zaskoczył. „Ach, panu chodzi o pasyjkę”. Okazało się, bowiem, że w świadomości ludzi, Krzyż nieodłącznie łączy się z Ukrzyżowanym Jezusem. A krzyż bez Pana Jezusa, to pasyjka. Minęło 50 lat i okazuje się, że to pojęcie w jakiś sposób funkcjonuje nadal. I ludziom Krzyż to by się podobał, nawet monstrualnych rozmiarów, ale pasyjka nie. Dlaczego? Nie potrafiłem tego pojąć. Dopiero moja świętej pamięci siostra, zmarła przed dwoma laty przeorysza karmelitanek w Borne Sulinowo, mnie oświeciła. Nie wiesz, przecież puste miejsce na krzyżu, jest dla ciebie i nikt jakoś nie ma ochoty go zająć. Ot i w ten sposób wyjaśniła się ludzka niechęć do gołego Krzyż czy inaczej mówiąc do pasyjki.

A że mamy tą niechęć głęboko zakorzenioną w naszych genach może świadczyć jeszcze jeden fakt. Otóż od niedawna w diecezji warszawskiej kardynał Józef Glemp dopuścił powszechnie przyjmowanie komunii świętej na rękę, co na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych było praktykowane od dawna. Tłumaczono, co prawda to w sposób pokrętny, że to dla względów higienicznych lub jako zabezpieczenie księdza przed chorymi na AIDS. Biskupi wprowadzając ten sposób przyjmowania Ciała Pańskiego, kierowali się zupełnie innymi względami. Przyjmując Komunię na rękę, krzyżujemy dłonie, lewa na wierzchu, prawa ją od dołu podtrzymuje. W tym znaku skrzyżowanych dłoni dajemy wyraz przyjęcia w naszym życiu Krzyża Jezusa Chrystusa. Tego, o czym pisałem uprzednio: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech, co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” (Łk 9, 23) Aby takie branie na siebie, krzyża codzienności było możliwe, trzeba ten krzyż w swoim życiu rozpoznać a następnie zaakceptować. Te skrzyżowane dłonie mają być zewnętrznym wyrazem tej akceptacji. Problem, więc leży w odpowiedzi na pytanie, czy akceptuję cierpienie, które spotyka mnie lub moich bliskich, czy też na każdy jego przejaw odpowiadam totalnym buntem?

I jeszcze jedna sprawa związana z Krzyżem w naszym życiu codziennym. Przypatrzmy się sami sobie, w jaki sposób kreślimy ów znak identyfikujący chrześcijanina, podczas tzw. przeżegnania. Jakże często widzimy zamiast znaku krzyża, jakieś nerwowe oganianie się od much połączone z kilkakrotnym postukaniem się w piersi. W niczym nie przypomina to znaku krzyża. Ale co ciekawsze, słyszałem tłumaczenie, że właśnie w ten sposób należy się żegnać. Takim szerokim zamaszystym znakiem krzyża żegnają się tylko neofici, tłumaczył mi jakiś prominentny katolik. A przecież znaki są bardzo ważne. Owszem, one nie przesądzają o tym, co mamy w sercu, ale jeśli wstydzimy się zademonstrować naszego chrześcijaństwa unikając publicznego znaku krzyża czy to przed kościołem czy choćby w restauracji przed posiłkiem, to, co z nas za chrześcijanie? Jezus coś na ten temat powiedział, ale nie stawiajmy kropki nad i wielkości kapelusza.

I to by było na tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz