
Dziś Ewangelia o nauczaniu z łodzi, cudownym połowie ryb i powołaniu Piotra. Mam bardzo osobisty stosunek do tej Ewangelii. Tego dnia, kiedy Marzenka przed siedmiu laty odeszła do Pana, właśnie to Słowo było mi dane. Wtedy jeszcze nie pojmowałem, że Pan woła mnie do prezbiteratu. Ale to zupełnie inna historia.
Gdy uczymy się pływać, zaczynamy oswajać się z wodą, najpierw brodząc blisko brzegu, później wchodząc coraz głębiej. Ale żeby zacząć pływać, trzeba wejść do naprawdę głębokiej wody, gdzie nie można dotknąć dna. Tylko w takiej sytuacji można popłynąć.
Podobnie jest ze słuchaniem Słowa Dobrej Nowiny. Początkowo Ewangelii o Królestwie możemy słuchać na brzegu, Jezus stopniowo od niego się oddala, zaprasza nas byśmy za nim podążali. W naszej pobożności próbujemy iść za Jezusem, próbujemy jak Piotr z towarzyszami połowu. Ale jak on doświadczamy niepowodzenia. Nasze wysiłki są nieefektywne. Wydaje się nam, że robimy wszystko jak należy. Modlimy się. Uczestniczymy w życiu sakramentalnym, ale gdy przychodzi do konfrontacji z rzeczywistością świata, nasze sieci są puste. Brak nam argumentów. Podobnie jak Piotr czujemy zniechęcenie.
Wtedy to przychodzi do nas Jezus i mówi: „wypłyń na głębię”. Może też jak Piotr powiemy Jezusowi, tyle starań w moją działalność ewangelizacyjną włożyłem i bez.

A więc odwagi! Wypłyń na głębię. Nie utoniesz!

Tak wygląda łódź z czasów Jezusa wykopana z dna Jeziora Galilejskiego. Z takiej łodzi Jezus nauczał. Z takiej łodzi Piotr dokonał cudownego połowu